Archiwum miesiąca: lipiec 2021

Znośna ciężkość bytu, czyli.. część 2.

Jeśli wierzący nie ma przed oczami celu nadrzędnego, może po drodze wikłać się w niepotrzebne mu sprawy tego świata.
Dlatego dobrze jest zatrzymać się na chwilę, zanim podejmie się jakieś wiążące decyzje, zanim wejdzie się na ścieżkę, z której trudno będzie zawrócić, albo stanie się to z różnych przyczyn już niemożliwe.

Czasami jeden werset może stać się tym światełkiem ostrzegawczym w tunelu. Jak w pewnej prawdziwej historii o kimś, kto mógł pojechać w podróż dookoła świata, mógł zwiedzić wszystkie te kraje, o których kiedyś marzył, żeby do nich pojechać, z wycieczką na Antarktydę włącznie. Ale gdy stało się to zbiegiem niezwykłych okoliczności możliwe do zrealizowania, przypomniał sobie jeden werset, który zaświecił mu się czerwonym światełkiem ostrzegawczym:
Mar. 8:36. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?

Ten ktoś wziął sobie to ostrzeżenie głęboko do serca i pozostał na miejscu,

i najprawdopodobniej dobrze zrobił, bo już stare legendy mówią, że aby dotrzeć do różnych tajemnic nie trzeba podróżować, a wystarczy odkryć tę prawdę, jaką odkrył legendarny sir Albert, który w poszukiwaniu rozwiązania pewnej tajemnicy, długo podróżował, bez oczekiwanego efektu, a po powrocie odkrył, że gdyby czekał cierpliwie w domu, jak mądry człowiek, wszystko byłoby znane.

Z ludzkiego punktu widzenia była to strata okazji do zobaczenia wielu pięknych miejsc,  zakładając, że ta podróż marzeń, zakończyłaby się szczęśliwym powrotem do domu, z bagażem pięknych wspomnień, lecz z punktu widzenia wieczności, gdyby coś po drodze, poszło nieprzewidywalnym torem, prowadząc na różnorakie manowce zwiedzenia, których świat ma bez liku, mogłoby to mieć nieobliczalne w straty skutki.

Oczywiście nie znaczy to, że każdy wierzący powinien powstrzymywać się od podróży marzeń, ale dobrze jest wtedy, jeśli tym marzeniem dla wierzącego jest przede wszystkim chęć wypełnienia konkretnej woli Boga , co do jego życia.  Nietrudno byłoby bowiem wyruszyć w podróż dookoła świata mając na to środki, można nawet byłoby sobie perswadować; – mam środki, to znaczy, że Bóg chce, abym zwiedzał świat.  Tylko czy aby na pewno celem wierzącego jest zwiedzanie świata?

Dlatego dobrze jest umieć zadać sobie właściwe pytania, we właściwym czasie i rozejrzeć się, czy gdzieś na horyzoncie zdarzeń, nie zapala się światełko ostrzegania, które przyświeca wierzącym, jak to czytamy w Psalmie 119:105. Słowo twoje jest pochodnią nogom moim I światłością ścieżkom moim.

Historia życia Petroneli uchyla również rąbka tajemnicy życia tych wierzących, którzy mogą być trapieni różnymi chorobami i dolegliwościami, a które to niekoniecznie muszą być wynikiem ich grzechów.
Tak, jak to jest to wyjaśnione przez samego Pana Jezusa tutaj:

Jan. 9:1-3. A przechodząc, ujrzał człowieka ślepego od urodzenia.
2. I zapytali go uczniowie jego, mówiąc: Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, ze się ślepym urodził?
3. Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, lecz aby się na nim objawiły dzieła Boże.

c.d.n.

Znośna ciężkość bytu, czyli..

Rozmyślania na czas dobry i zły.

Zwykle bywa tak, że większość ludzi ma jakieś plany życiowe, przynajmniej na najbliższą przyszłość.
Te plany zostają osadzone w oparciu o rzeczywistości, którą znamy od lat, która ma w sobie czynnik powtarzalności i stabilności, niosąc dzięki temu poczucie bezpieczeństwa, kontynuacji, o w miarę przewidywalnych konsekwencjach.

Czy wierzący człowiek powinien znajdować się w pozycji zaskoczenia, jeśli nagle zauważa, że wokół niego dzieje się coś zaskakującego, *
do czego nie był przygotowany, o czym w ogóle o tym nie myślał i czego nie zakładał , planując przyszłość, na krótszy lub dłuższy okres?

Czy w ogóle braliśmy pod uwagę, że cokolwiek wytrąci nas z tej powszechnej rutyny życia , którą nasiąkaliśmy od dziecka, takiej jak edukacja, kariera zawodowa, rodzina? Czy ktoś się zastanawiał na poważnie, czy taki model życia jest normatywny dla wierzących?

Nie mam tu na myśli tych, którzy uwierzyli w jakimś konkretnym punkcie życia, nie sprzyjający niektórym zmianom, na przykład mając już rodzinę, bo jeśli masz rodzinę, to po pierwsze; będziesz starał się, by zapewniać jej dach nad głową i byt.
Wierzący nie ma tu praktycznie innego pola manewru, które byłoby w zgodzie z dewizą 'dbania o swoich’, jak to czytamy :
1 Tym. 5:8. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego.

Aczkolwiek zestawiając powyższą informację, z tym, co jest zacytowane poniżej, mamy do czynienia z pewną rozbieżnością w obu przekazach. Bo czyż jedno nie wyklucza drugie? :
(Istnieją pewne sugestie co do tego listu, które w tym przypadku mogą być pomocne w zrozumieniu, skąd ewentualne rozbieżności, w kwstii różnych zaleceń ogólnych, co do funkcjonowania wierzących w tamtym okresie i umiejscowieniu, w zestawieniu z tekstem zacytowanym poniżej:

Mar. 10:28-28. I począł Piotr mówić do niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za tobą.
29. Jezus odpowiedział: Zaprawdę powiadam wam, nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie i dla ewangelii,
30. Który by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego.

No i tu się rodzi pytanie:
Co w sytuacji, gdy wierząca osoba decyduje, że chce opuścić rodzinę dla głoszenia ewangelii? Czy wobec sugestii z 1 Tym, 5;8 staje się kimś wyrodnym, nie dbającym o swoich, czy wręcz przeciwnie, będzie traktowana jak ap. Piotr, który jak wiadomo miał żonę, i  córkę, oraz miał pracę, ale opuścił wszystko?
Z przekazów pozabiblijnych, które są dostępne wynika, że żona apostoła Piotra Perpetua, przybyła za swoim mężem apostołem Piotrem do Rzymu, gdzie poniosła śmierć męczeńską.
Krótka wzmianka o niej tutaj

(Nie natrafiłam na więcej informacji o żonie Piotra, w necie).

Natomiast więcej informacji jest dostępnych o córce apostoła Piotra : Petroneli  tutaj

Dowiadujemy się z w/w źródła o tym, co w dzisiejszych czasach, w większości środowisk chrześcijańskich, z pewnością zostałoby przyjęte z dużym dystansem i niedowierzaniem, a mianowicie, że Petronela nie marzyła o zamążpójściu, wręcz przeciwnie, i to nie dlatego, że nie znalazł się kandydat do ożenku, bo znalazł się i to bardzo majętny i wpływowy, do którego doszła wieść o niezwykłej urodzie córki apostoła Piotra.. Również choroba Petroneli nie stanowiła przeszkody, w tym, aby mogła wyjść za mąż.
Intrygujące jest również podejście apostoła Piotra do uzdrowienia córki.

Czy gdyby Petronela żyła w późniejszych czasach i miejscu, w którym kierowano się zaleceniami z 1 listu do Tymoteusza, zostałaby pochwalona za taki niepopularny stan umysłu, czy raczej zacytowano by jej, z 1 Tym. 2:15. Lecz dostąpi zbawienia przez macierzyństwo, jeśli trwać będzie w wierze i w miłości, i w świętobliwości, i w skromności. ? ( Omówiłam już na blogu, inne tłumaczenie tego konkretnego wersetu).

Wygląda na to, że model życia dla wierzących był sukcesywnie nakierowywany na konkretne tory, i z czasem główny cel, wytyczony przez przekaz ewangeliczny, był zatracany, aż do czasów współczesnych, gdzie życie chrześcijan jest wprzęgnięte w matriks w sposób, który ma wpływ praktycznie na każdą dziedzinę zarówno w funkcjonowaniu, jak i w większości w kształtowaniu poglądów.

Jak się zakończyła ta inspirująca i zaskakująca historia życia pięknej córki apostoła Piotra Petroneli, powinno dawać do myślenia współczesnym wierzącym, którzy dają się porywać wirowi życia na modłę tego świata i zatracają z oczu to, co powinno być kwintesencją i celem ziemskiej egzystencji ,dla wierzących.
Zwłaszcza tym pannom i młodzieńcom , którym tęskno do zaślubin, i którzy mają najczęściej odrealnione wyobrażenia w tym temacie, gdyż zwykle młodzi w stanie zakochania i uczuciowego uniesienia, tudzież zaprogramowani hollywoodzko-harleqinowskim mirażem, nie myślą o sprawach, o których powinni rozmyślać i chcieć się informować, na długo przedtem zanim w ogóle się poznali.
Dotyczy to szczególnie wierzących, gdyż przebiegłość synów tego świata czyni egzystencje na tyn padole krwi, potu i łez dla nich jeszcze trudniejszym.
Jak w tej przypowieści o nieuczciwym zarządcy: Łuk. 16:8. I pochwalił pan nieuczciwego zarządcę, że przebiegle postąpił, bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości.


*1 Piotr. 4:12. Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu,
13. Ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili.
14. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was.
15. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw.
16. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga.
17. Nadszedł bowiem czas, aby się rozpoczął sąd od domu Bożego; a jeśli zaczyna się od nas, to jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą ewangelii Bożej?
18. A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?
19. Przeto i ci, którzy cierpią według woli Bożej, niech dobrze czyniąc powierzą wiernemu Stwórcy dusze swoje,

c.d.n.