Pozytywnie inaczej, czyli.. autokołczing niekompatybilny.

Jeśli ktoś oglądał serial Niezgodna, to wie, że główna bohaterka, poprzez jej cechy i zdolności, odkryte dopiero z czasem, zaliczona została do kategorii niekompatybilnych do świata, w którym każdy, w ramach dojścia do dojrzałości, musiał określić swoje miejsce przynależności do społeczeństwa, bez możliwości zmiany później.

W sposób metaforyczny odzwierciedlony został społeczny podział na role, którym się jest przypisanym przez cywilizacyjny system edukacyjny i zawodowy.

Bohaterka ma krótki czas do wyboru swojego miejsca, po czym odkrywa, że jej osobowość charakteryzuje niezgodność z obowiązującym systemem, więc nie przynależy nigdzie, co więcej; jest naznaczona statusem persony non grata poprzez swoją nieprzewidywalność a dalsze wydarzenia stopniowo prowadzą ją, do odkrywania prawdy o świecie, do którego nie przynależy, oraz jej rzeczywistego przeznaczenia.

Przywołałam w związku z dzisiejszym tematem ten właśnie serial, bo jakże trafną , w moim odczuciu parafrazą jest on tego, jak może czuć ktoś, kto zda sobie sprawę, jak nie pasuje do tego świata, lub świat nie pasuje do niego, a co w końcu nie jest niczym nowym pod słońcem, jeśli mowa o tych, którzy poprzez akt wiary w Stwórcę, zostali wywołani ze świata materii, chociaż jeszcze fizycznie na nim egzystują.

Tak więc trwając ciągle na planie materii, ale będąc już myślami i duchem w miejscu, o którym jest napisane, że nie jest stąd, jako wierzący w obietnice wieczności, przebywamy niejako w dwóch, niekompatybilnych z sobą obszarach, co może wprowadzać w stan dysonansu i zawieszenia pomiędzy tymi światami, a także do 'konfliktu interesów’, w sytuacji, gdy wierzący stoi w obliczu wyborów , które opierają się o kompromisy pomiędzy tymi rzeczywistościami.

Jednakże człowiek wierzący Stwórcy, ma niezachwiane oparcie w Jego działaniu, w obszarach niemożliwych do penetracji umysłem i logiką, w tym również w obszarze materii, poprzez rodzaj wiary, która jest pewnością, że cokolwiek Stwórca zapowiedział, wypełniło się, czy wypełnia na różne sposoby nadal, dając nam poczucie, że niezależnie od tego, co się dzieje, to finalnie zdążamy do naszego wiecznego przeznaczenia, będąc dziedzicami obietnic niebiańskich.

Ta świadomość uspokaja, pozwala uchwycić się obietnicy, o której czytamy w Ewangelii Jana 14;27 bez względu na sytuacje, na które nie mamy wpływu, z którymi, póki co, musimy zmagać się w materii. aczkolwiek nie musimy czuć się obarczeni ciężarem konieczności akceptowania tego, czego nie chcemy zaakceptować, aby pozostawać w zgodzie z własnym sumieniem, odrodzonym do uczestnictwa w sprawach Królestwa , które nie jest z tego świata.

Zatem, nie przejawiając przesadnego optymizmu i entuzjazmu egzystencjalnego, skoro tak się mają sprawy ziemskie, jak się mają, oraz bez konieczności wzbudzania w sobie, tak coraz szerzej lansowanej wiary w siebie, skoro już właściwie ukierunkowaliśmy naszą wiarę w Tego, który jest jej sprawcą i dokończycielem, nawet w chwilach przygnębienia i wątpliwości gdy zaczynamy opadać z sił w naszej ziemskiej wędrówce, mamy tę pewność, że skoro budzimy się do kolejnego dnia, to znaczy, że nasz Ojciec w Niebie, przewidział dla nas jeszcze zadania do wykonania na tym planie, a skoro tak, to otrzymujemy od Niego pomoc w stosownej porze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *