Wyobraźmy sobie taką scenerię: naszym oczom ukazany jest bezmiar kosmosu, przez który mkniemy z zawrotną prędkością, aż dolatujemy do obrazu, który jest znany na całym świecie – od najmłodszych do najstarszych, pod internacjonalnie i swojsko- rodzinnie brzmiącą nazwą : Blue Marble, albo Planeta Ziemia, albo Nasz Glob.. następnie okazuje się, ze to był tylko sen-koszmar, który dręczył bohatera, już w pierwszych kadrach, najnowszego filmu, z gatunku sf, pt. 'Dzień Niepodległości 2.
Czego dotyczył ów koszmar?, – bo przecież nie tego swojskiego wizerunku miejsca, na którym współczesna ludzkość zwykła myśleć, że mieszka, wiruje z zawrotną prędkością, ale nie odpada dzięki magicznej sile 'grawitacji’ , i która zwykła uważać, że jest tutaj nie tylko jedynym Gospodarzem, ale także nie spodziewa się żadnych niespodziewanych odwiedzin z-nie-wiado-mo-skąd, a już najmniej z miejsc, które dla współczesnego człowieka są mniej realne, niż 'otmęty bezmiaru kosmosu’, i niewielu zdaje się to wiedzieć, że usytuowane znacznie straszniej, bo pod stopami zabieganych mieszkańców ziemi..
Oczywiście na tym filmie, w pierwszej części, takie odwiedziny były już raz, ziemianie wygrali, no a z dalszej części filmu dowiadujemy się, że po tym jakże jednoczącym całą ludzkość ataku – 'istot-z-kosmosu’, ludzkość podniosła się ze zgliszcz, zjednoczyła, wszyscy się super dogadują i korzystają z technologii 'obcych’, ale tylko w celach podniosłych, takich jak na przykład, niwelowanie siły 'grawitacji’ i osiągi w prędkościach.
Po takim wizjonerskim wstępie, nie trudno się rozmarzyć i popuścić wodzy fantazji jeszcze bardziej, i zwizualizować sobie, jak to będzie fajnie, gdy ludzkość weźmie się zu-zamen-do-kupy , a zwykli ludzie nie będą już głupio prowadzili żadnych wojen, martwiąc swoich umiłowanych przywódców takim zachowaniem, ale zechcą wreszcie żyć normalnie, bez tego rodzaju ekscesów, od których trzeba ich potem ratować uprawiając mądrą i pokojową politykę.
W każdym razie scenariusz filmu z pewnością mógłby się spodobać prezydentowi Reaganowi, który w jednym ze swych przemówień (ten fragment przemówienia, który jest dostępny w materiałach na moim blogu), sugerował (sparafrazuję, ze gdyby tak pojawili się 'obcy- kosmici’, to wreszcie 'zjednoczyłoby ludzkość we wspólnym celu’. Scenarzyści filmu Dzień Niepodległości 2, podchwycili tę ideę, której realizacja wyglądałaby tak, że 'nie byłoby trzeba już walczyć przeciwko tyranii i wyzyskowi, ale w skonsolidowaniu ponad wszelkimi podziałami, ramię w ramię, o prawo do życia’.
Na tym chciałam zakończyć te filmowe streszczenie, i zasugerować, by zainteresowani resztę oglądnęli na własną odpowiedzialność, ale kolejna scena, zaraz ta po miłej pogawędce w kuluarach świata politycznego,sprowokowała mnie do kolejnego komentarza.
Co zatem ukazuje się nam przed oczami? Ano jest to scena, po która mógłby poczuć ukłucie zazdrości w sercu, sam Stanley Kubrick, aczkolwiek scenarzyści posunęli się nieco dalej, jak na współczesne możliwości przystało – mamy więc typowe kubrick’owe księżycowe scenario, w oddali niebieszczy się Blue-Marble, jak malowana, a w środku pojazdu, który tym razem został wyposażony w wielkie, jak okna weneckie luki, o przypadkowym kształcie piramidalnym, widzimy luzackich kosmonautów, w strojach ranczerów i z takim samym luzem prowadzących pogawędkę. Następna już scena pokazuje jakieś instalacje zwane stacją, – tylko, że w tle ziemia, która wcześniej tak malarsko niebieszczyła się, teraz bardziej przypomina siny i cienki rogal księżyca, ale może się czepiam? Dalej mamy scenę z dokowania, sprzętem jakby wypożyczonym z instalacji przyspieszacza hadronów, albo innych gwiezdnych wrót. Oczywiście o stosownych dźwiękach w kosmosie też nie zapomniano, bo widzowie są przyzwyczajeni do słuchania odgłosów 'w i z próżni kosmicznej’.
Potem mamy standardową akcję, gdzie jeden z kosmonautów-ranczerów wykazuje się refleksem i nie dopuszcza do poważnej awarii, wszystko się stabilizuje, ale jakiś ser wyższy rangą nie docenia tego wyczynu i dochodzi do reprymendy, no i kosmonauta-ranczer wraca do bazy na ziemi.
Jesteśmy dopiero w 8 minucie filmu, a już tyle się dzieje. Mam tu na myśli epatowanie widza obrazami, których 'kosmiczny’ przekaz nie pozostawia cienia złudzeń, co do współczesnej wersji świata, mimo, że przecież Kubrick pokajał się publicznie za to dziejowe oszustwo.
Film trwa oczywiście dłużej , z mnóstwem totalnej zawieruchy, wsród efektów zwanych specjalnymi, do których również, a nawet szczególnie, należy zaliczyć wszystkie wizerunki 'naukowych’ totemów ,typu 'Układ Słoneczny’ z 'planetą ziemia’, ludzkość czeka zapowiedź kolejnych przygód we wszechświecie, w ramach eksploracji międzygalaktycznej. To wszystko ma umożliwić kolejny skok technologiczny, jaki zostanie dokonany, w ramach tej – do połowy pełnej szklanki :czyli kolejnej 'globalnej’ , wojennej konfrontacji z obcymi, ( którzy ponownie jawią się w image’u insektoidalnym, ale możliwe, że nie ma to nic wspólnego z entomologicznymi sympatiami scenarzystów, – w tym miejscu polecam znacznie bardziej wstrząsowe, niż wyobraźnia filmowców – wykłady Harald’a Velli).
. Widz po wyjściu z kina, nie może mieć co do tego, w jakim modelu świata przyszło nam żyć współcześnie, żadnych wątpliwości.To jednak nie wszystko, bo gdyby teraz, taki wyepatowany 'kosmicznymi’ obrazami amator filmów sf, usłyszał , gdzieś przypadkiem, że są już oficjalne wypowiedzi o kontaktach międzygalaktycznych; to możliwe, że w końcu nie poszłyby na marne, lata przygotowań przez przemysł filmowy, po setkach lat urabiania umysłów maluczkich, do przyjęcia jedynego niepodważalnego modelu świata, który 'sam się wyewoluował z niczego i jest naukowy, oraz posiada inne rasy galaktyczne, zainteresowane naszymi ziemskimi sprawami’. A wtedy nareszcie ludzkość będzie gotowa do przyjęcia jutrzenki Nowego, Lepszego Zjednoczonego Dla Dobra Ludzkości i Świata.
Nie muszę chyba dodawać, że bez zaimplementowania w umysł współczesnego człowieka modelu heliocentrycznego, ten wielowiekowy plan dziejowego zwiedzenia nie mógłby się ziścić, bo wtedy ludzkość miałaby świadomość, kogo całe to 'kosmiczne towarzystwo’ reprezentuje i skąd de facto przybywa.
Na tym koniec fabuły filmowej, której prezentacja jak mniemam, dobrze wprowadza w kosmiczny klimat, bo teraz chciałabym zaprosić Gości mojego bloga na szczegóły z prawdziwego życia, w bardzo podobnym klimacie.
Oto oficjalna wypowiedź, z dnia 28 czerwca br. Jean-Claude Juncker’a , przewodniczącego komisji UE:
Musimy być świadomi, że ci, którzy obserwują nas z daleka są zmartwieni.
Widzieliśmy (spotkałem) i wysłuchaliśmy wielu przywódców z innych planet..
Są bardzo zaniepokojeni, ponieważ zadają pytania dotyczące tego, jaka będzie UE,
więc musimy zabezpieczyć Europejczyków, jak również i tych, którzy obserwują nas z daleka.
(zdjęcie z linku do oficjalnej wypowiedzi)
(Dwaj panowie komentujący ten materiał, sami wydają się być mocno zaskoczeni taką wstrząsową informacją – wszak mamy do czynienia nie z filmem sf, ale z oficjalną wypowiedzią przed międzynarodowym gremium, widać 'sprawy kosmiczne’ to nie ich działka, ( aczkolwiek te informacje, którymi się dzielą, a które miałam okazję wysłuchać, są bardzo ciekawe.)
Szkoda tylko, że wcześniejsze komentarze pod tym materiałem , które sugerowały – z czym i ja się zgadzam, że ’kosmici’ to byty demoniczne, zostały usunięte.*
* sprawdziłam (16.07.2016)- ten komentarz ( o bytach demonicznych) jest ponownie.