Każdy z nas, kto doświadczył wątpliwego pod wieloma względami dobrodziejstwa systemu edukacyjnego, pamięta atlasy, po których podróżowało się palcem, uruchomiając wyobraźnię, gdyż dla większości z nas dalekie i jakże egzotyczne podróże, były możliwe tylko w taki właśnie sposób, albo podczas wsłuchiwania się w telewizyjne opowieści podróżników. Obecnie trochę się w tym względzie zmieniło i jeśli komuś nie straszna jest sama procedura, uprzykrzająca wybierania się z jednego miejsca w drugie, która oprócz kosztów niesie z sobą przeróżne niewygody, to cieszy się i z takiej możliwości. ( Mnie osobiście ta procedura zawsze zniechęcała, nawet wtedy, gdy granice zostały dla zwykłych ludzi łaskawie nieco szerzej otworzone, więc wolę podróżować za pomocą dedukcji, zwłaszcza, że tylko wtedy jest możliwym przekroczyć granice, zamknięte dla zwykłego człowieka. )
Do podobnej dedukcyjnej podróży, przy okazji tematu mapowania świata, zapraszam dzisiaj Gości mojego bloga.
W ramach rozgrzewki jako ćwiczenie wstępne, mające na celu obnażenie tego, co jest nam prezentowane, jako niepodważalne, ustalone, zbadane, oraz dane do wierzenia przez ’ naukowe autorytety’, proponuję zastanowić się, nad wykreowanymi przez tak zwanych profesjonalistów obrazami naszego świata, na globusie i na kilku mapach, (w tym na jednej z map prezentowanych na zajęciach na uniwersytecie Yale.)
Sprawdźmy zatem, jak się mają sprawy na przykładzie Grenlandii.
A poniżej Grenlandia przykrywająca Afrykę.
Gdybyśmy przez chwilę pomyśleli, że to tak wygląda, bo inna jest skala na mapie, a inna na globusie, to zobaczmy, jak się prezentuje Afryka na tym samym globusie, j.w.:
Wracamy na chwilę do mapy, gdzie Grenlandia jest również większa niż Europa:
większa niż Indie i Chiny:
Coś nie pasuje?.. Ano:
A może lepiej nie komplikować? :
I nie męczyć tak studentów:
Tak więc, że nie tylko region południowych krańców naszego niezwykłego świata jest nam przedstawiany fałszywie, ale także region północny.
To, co proponują atlasy szkolne ( a nawet uniwersyteckie, jak przykładowo zostało to wyżej pokazane), to kreskówkowy materiał dla niezainteresowanych. Również google earth standardowo przekonuje, że u góry, (podobnie,jak u dołu mapy ) nie ma nic ciekawego, tylko śnieg i lód, albo naprzemienne złowieszcze morze arktyczne. A gdyby jednak komuś zachciało się zażyć prawdziwej zimy i chciałby sprawdzić trasę na mapie google, to owszem, może sobie pojechać From Poland to Norh Pole, i to już za jedyne 'od czterech tysięcy w górę’, ale wyląduje na .. Alasce :
Obraz 3D 'nie jest dostępny’, a prezentacja wersji NASA 'satelitarnej’ , nie przewiduje zaglądanie ani bardziej w górę, ani w dół, aczkolwiek zauważyłam, ze tam, gdzie mamy białe połacie zwane Antarktydą doklejono spory kawał bieli (wcześniej obraz po prostu się kończył, odcięty za krechą, a teraz widać doklejoną część, pod krechą).
Proponuję przy okazji prezentacji możliwości kreatywnych google, prześledzić podlinkowany materiał, gdzie będziemy mogli podążyć w linii prostej,jak strzała aż 5000 tys. km, mając wrażenie, że przechadzamy się po chińskim murze..
Do kolekcji map współczesnych, pod auspicjami wiodącej agencji od kreowania świata, dorzućmy jeszcze kolorowe obrazki prezentowane tutaj, a oto przykład:
Nota bene, na tym obrazku, region polarny zachęca do kąpieli, jak morze Egejskie, i w niczym nie sugeruje, aby coś istotnego, mogło w tym przeszkodzić, przy okazji zwiedzania Grenlandii, która tutaj , owszem jest rozmiarowo równa Europie, ale w Afryce przykryłaby zaledwie Maroko, no może jeszcze kawałek Algierii.
Zobaczmy teraz inną mapę, z roku 1606, która opatrzona została w szczegóły, o których dzisiaj nienaukowo jest wspominać.
Mapa Merkatora.
W centrum jest zlokalizowana magnetyczna góra, zwana górą Meru, o której wiedzieli już starożytni, (których wiedza w temacie budowy świata w pionie i w poziomie, z uwzględnieniem rejonów, które sięgają do poziomów, poza którymi znajduje się miejsce przebywania Boga, aż do najniższych warstw świata podziemnego, jest interesująca, zważywszy, że opisom towarzyszą konkretne liczby (według starożytnej miary), odnośnie każdego z poziomów.)
(Ciekawostka: W Indiach istnieje góra o tej samej nazwie, o wysokości nomen-omen 6 660 metrów.Zrobiono film o wspinaczce na nią.)
W tym materiale rozmówcy zastanawiają się między innymi nad dysproporcjami w ukazywaniu lądów i odległości na mapach północnego regionu i jego nienagłaśnianymi tajemnicami. Jedną z nich jest właśnie opowieść o magnetycznej górze Meru, umiejscowionej w centrum miejsca, zwanego północną.
(Jeden z rozmówców zamierza wybrać się w ciągu pięciu lat na wyprawę w te północne rejony. )
Ciekawą uwagę można usłyszeć mniej więcej w 2 h 50-52 o legendarnych istotach, które były często spotykane w krainach północy, ( o których słyszano też w innych częściach świata), a które znamy pod nazwą bajkowa wróżka (fairy), lub elfy, które pamiętamy z bajek Disneya.
Otóż jak się okazuje, te maleńkie istoty nie występują tylko w bajkach, i są na to twarde dowody, w postaci znalezionych mikroskopijnych szkielecików ze skrzydłami, lub odbitymi na kawałkach skał. Jest to dział archeologii zakazanej, tak samo, jak znaleziska potwierdzające istnienie gigantów, a także fotografie, niektóre zrobione współcześnie. Polecam ten materiał, skąd pochodzą prezentowane poniżej zdjęcia:
Ośmio – calowa (mieści się na dłoni) istota, zbadana przez archeologów i biegłych sądowych, posiadająca czerwone włosy, skórę, zęby, skrzydła, prześwietlenie stwierdziło identyczny szkielet, jak dziecka, ale kości puste, jak u ptaków, co czyni je lekkimi.
To zdjęcie zostało zrobione w roku 1917, w Anglii, gdy kuzynki robiły zdjęcia w ogrodzie w Cottingley, aparatem ojca jednej z dziewczynek. Fotografia ta przykuła uwagę sir Conana Doyle’a, (autora Sherlocka Holmesa), który poprosił o opinię firmę Kodak, która nie znalazła śladów fałszerstwa.
To zdjęcie zostało zrobione przez wykładowcę uniwersyteckiego, na angielskiej prowincji. Autor twierdzi z przekonaniem, że jest autentyczne i nie było przerabiane w żaden sposób.
Polecam całość materiału, gdzie prezentowane jest więcej tych istot.
A tutaj skamieniałości:
O tych małych istotach, które są obecne i znane od dawna, a opowiada się o nich dzieciom bajki, napisał książkę Steve Quayle: pod tytułem: Little Creatures The gates of hell are opening (Małe istoty/ stworzenia. Bramy piekieł otwarte.
Książka ta nie jest przeznaczona dla dzieci.
cdn.
W następnym odcinku, zaprezentuję kolejny ciekawym materiał, który można zatytułować, podobnie, jak w przypadku istnienia zakazanej archeologii – zakazana geografia.