Dzisiaj rozpoczęło się ze skowronkami, i na tym koniec porannej poezji, bo dla mnie to oznacza: pospieszne tupanie nad moją sypialnią, gdy sąsiedzi spieszą się do pracy. Tuż po godz. 8 ruszyły wiertarki, przy remoncie elewacji budynku.. czyli dzień mi się zaczął, jak w rasowym filmie Alfreda Hitchcocka: trzęsieniem ziemi, po którym według tej klasyki thriller’a, napięcie powinno narastać, dlatego zastanawiając się, 'co dalej?’, skoro licho tak od świtu tłucze; postanowiłam wzmocnić się poranną kawą i tak oto, przygotowana na spotkanie kolejnych odgłosów dnia, usłyszałam elektryzującą wiadomość, i to właśnie wbrew temu nieciekawemu początkowi dnia -( dlatego licho było rozeźlone), mianowicie; że jest już film, na który bardzo czekałam, aby móc polecić Gościom mojego bloga!
Zapraszam niniejszym na świetny film, pt: Bóg NIE umarł. Nota na końcu filmu podaje, że film został zainspirowany sprawami sądowymi, gdzie studenci i pastorzy uniwersyteccy byli dyskryminowani z powodu swojej wiary.
Oto krótki opis fabuły:
Profesor Radisson (Kevin Sorbo) rozpoczyna zajęcia z filozofii od postawienia świeżo upieczonym studentom ultimatum: muszą, na piśmie, zanegować istnienie Boga, albo pożegnają się z dobrą oceną. Kiedy wszyscy studenci zaczynają posłusznie pisać „God Is Dead”, Josh Wheaton (Shane Harper) czuje, że właśnie znalazł się na rozdrożu i będzie musiał wybrać pomiędzy swoją wiarą, a swoją przyszłością. Nerwowo sprzeciwia się, co prowokuje profesora. Wzburzony Radisson wyznacza chłopakowi nowe zadanie: musi udowodnić istnienie Boga, posługując się racjonalnymi argumentami i dowodami przed zakończeniem semestru, a także przekonać do tego resztę studentów – lub obleje kurs.(..)źródło
Zobaczmy, jak sobie poradził Josh! 😀
—————————————————————–
Information for Visitors of my blog: Please,DO NOT LIVE an advertisement here. All comments with it will be removed.