.. czyli gorąco zapraszam na najnowszy materiał, skłaniający do poważnych przemyśleń, autorstwa jednego z Gości *mojego bloga, który w sposób skondensowany przedstawia kwestie, o których powinni dowiedzieć się zarówno wierzący, do których głównie jest skierowany, jak i niewierzący, bo z pewnością i ci tu zaglądają, gdyż sprawy poruszone w tym filmie, niewątpliwie dotyczą wszystkich mieszkańców ziemi..
* Autor filmu umieścił swój komentarz w temacie: Do wierzących , że Biblia jest objawionym Słowem Boga.
..to temat pokazujący niektóre, z zapierających dech, zwykłemu zjadaczowi codziennego chleba, dokonania tej – jak to się utarło myśleć: naukowo-kosmicznej instytucji.
Niech poniższy materiał przemówi sam do naszych umysłów i zdrowego rozsądku, bo ponoć obraz potrafi przemawiać lepiej lepiej niż większość słów.
Co prawda dzieła NASA nie wytrzymują konkurencji hollywoodzkich produkcji SF oraz popularnych gier komputerowych, ale być może właśnie w tej skromności i prostocie naukowego designu należy upatrywać zarówno twórczy geniusz, jak i niepohamowaną brawurę, w przedstawianiu dokonań ’ inżynierów kosmosu ’ oraz wystąpień publicznych rzeczników prasowych NASA?
Autor filmu wygląda jednak na zwolennika bardziej wyrafinowanego obrazu i daje temu zdecydowany wyraz, a oto pokrótce, co zobaczymy na filmie:
Po serii animacyjnej kompozycji, która z pewnością wzbudzi u myślących kontrowersyjne odczucia, mamy tekst informujący, że DSCOVR to satelita z programu NASA, który nosił wcześniej nazwę Triana i była to propozycja A. Gore, z roku 1998. Celem miało być umożliwienie oglądania widoku Ziemi na żywo przez internet. Zaiste pomysł godny realizacji, lecz co dalej?.. Satelita wart ze 100 ml dol. przeleżał sobie w magazynie dobrych kilka lat, ale wcale mu nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie, gdyż NASA uzyskała kolejny instrument pomocny przy produkcji coraz to śmielszych kompozytów i animacji.
Na konferencji, ( godnej XX-wiecznym posiedzeniom plenarnym o wiodącej roli partii), poświęconej dokonaniom satelity DSCOVR, rzecznik NASA zapewnia między innymi , że sprzęt jest po latach w bardzo dobrej formie i apgrejtowany.. (Słuchającym tych naukowych zapewnień pozostaje tylko życzyć sobie z wiekiem tego samego, plus saportu ze strony odpowiedniej wysokości apgrejtu)..
Autor filmiku omawia kilka problemów, które zauważył, że nie zostały uwzględnione, gdyby ktoś chciał przypadkiem pomyśleć, że to prawdziwy obraz z satelity. Mianowicie, że przy takim ujęciu (oraz modelu 'Układu Słonecznego’, gdyby był rzeczywisty/prawdziwy), jak to zostało przez NASA zaprezentowane, słońce powinno znajdować się za kamerą umieszczoną w rzeczonym satelicie, co powinno spowodować cień wywołany przez księżyc. Kolejna uwaga: skoro widzimy księżyc cały czas z jednej strony, to w takim ujęciu powinno być widać jego zmianę pozycji względem ziemi wraz z sugerowanym obrotem ziemi.
Następnie niezmienny układ chmur na 'globie’ 'filmowany’ przez 5h oraz mapa pogody z chmurami, które się przez ten czas przemieściły. Kolejnym punktem jest niezgodność 'rozmiaru’ księżyca w stosunku do 'ziemi-globu’, czyli specjalistom w NASA nie udało się, względnie nie chciało ( bo jakiż Kowalski/Smith to sprawdzi?), trzymać rozmiarówki ustalonej dla 'Układu’.
Potem możemy podziwiać na schemacie wycinka 'Układu’, sugerowane położenie satelity. Autor filmu określił je jako absurdalne – zważywszy na rezultaty, które zostały wygenerowane przez animatorów z NASA.
Kolejny mówca, ten w niebieskim krawacie (pomysłodawca Triany ), opowiada o wieloletniej pracy naukowców, w tym opartej o wolontariat – a to z kolei ma dać- parafrazując wypowiedź mówcy; codzienną możliwość, każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku, jeśli sobie zażyczą, oglądania naszego domu-(ziemi-kuli) w kontekście całościowo-kulistym, co określił obrazowo mówca – poprzez odpowiednio kulisty gest.
Jest też klimatycznie, bo mowa o pryncypiach określanych przez ziemski ekosystem, którego innym wymiarem jest wywoływanie zagrożeń takich, jakich wcześniej nie było i politycy na całym świecie będą starali się z tym uporać, co ma być zbawienne dla przyszłości i co będzie ich misją, a rzeczony satelita ma w tym bardzo pomagać.
Można się spocić z wrażenia, zwłaszcza patrząc na potężną tapetę za mówcą, przedstawiającą olbrzymie słońce, buzujące niczym starożytny piec ognisty, ustawiony dla nieposłusznych innowierców na równinie Dura..
Następnie widzimy na filmie ponownie animacje i pytania: co to za zielonkawy cień przy krawędzi księżyca? (7 min.27 sec.) Czemu w tle ( w kosmosie) nie ma gwiazd? Dlaczego księżyc nie ma poświaty jak ten prawdziwy? Dlaczego kamera NASA filmuje w taki sposób, jak widać w 9.58? Nasa tłumaczy to wiekiem kamery, która ma 17 lat, stąd kompozyty generowanych imażów i ich animacje tak właśnie wyglądają, a nie inaczej.
Lecz jakkolwiek naukowo brzmią w większości uszu słuchaczy, zapewnienia NASA, co do jej epickich produkcji z 'kosmosu’, Autor filmu chciałby oglądać ZDJĘCIA RZECZYWISTE. My też..
W związku z naciskami jednego z częstych Gości mojego bloga, o nick’u: Rembov ( nawiasem mówiąc; którego regularność wizyt, z wyjątkiem okresu wakacyjnego, skłania mnie ku prywatnej spiskowej konkluzji, że może tu gościć nawet służbowo), na dokonanie doświadczenia za pomocą łyżki* ze – jak to sam określił Rembov– Słońcem jako głównym bohaterem:** , chciałabym niniejszym zaprezentować takie doświadczenie w makro-skali; największej z możliwej do osiągnięcia w naturze, w jedynym, możliwym do przeprowadzenia tego doświadczenia miejscu, dostępnemu turystycznie, mianowicie w Boliwii, na jeziorze Salar de Uyuni, które rozciąga się jako lustrzana płaszczyzna na przestrzeni 10582 km kwadratowych, ma około 160 km długości i 135 km szerokości. Gdzieniegdzie na jeziorze rozsiane są niewielkie wzniesienia/wysepki, różnica powierzchni wynosi niecałe 41 cm.
Owe jezioro jest doskonałym przykładem tego, co mówi nam widzenie w perspektywie, o obserwowanej powierzchni, czyli o jej kształcie, czy jest to powierzchnia płaska, czy zakrzywiona/wypukła, oczywiście słońce gra tu główna rolę, ale chmury też, na równi z samym jeziorem, które odbija w swej tafli, dokładnie jak lustro: słońce i chmury.
Co zatem obserwujemy?
Zapraszam na film, w którym zostanie również zaprezentowany przykład z powierzchnia wypukłą za pomocą rysunku , a to jest podobnie jak powierzchnia łyżki Rembov’a – tylko znacznie większa, która pokazuje, jakiego rodzaju zniekształcenie odbicia byłoby widoczne w jeziorze, gdyby ta powierzchnia była wypukła, czyli gdyby ziemia była kulą – a skoro widzimy to, co widzimy – czyli odbicie BEZ ZNIEKSZTAŁCENIA, to właśnie znaczy, że krzywizna nie występuje, a powierzchnia jest całkowicie i zupełnie PŁASKA.
.. taki temat przyszedł mi do głowy, po tym, jak rodzimi liderzy kultury zafundowali nam dzisiejszej nocy ( słowo zafundowali to oczywiście oczywisty eufemizm) koncert, w ramachdoktryny szoku kulturowego.
Nie był to koncert byle jaki, okraszony nie tylko samymi decybelami, lecz i nimbem grozy i mrocznej tajemnicy, jako, że jednym z głównych wykonawców był zespół, którego nazwa kojarzy się, – i słusznie, z wiodącymi klimatami z filmu Resident Evil, ale nie tylko, bo jak na skojarzenia z tym konkretnym tytułem przystało, samo przesłanie muzyczne jest z rejonów, z których dźwięki nie są kojarzone stricte z muzyką klasyczną, natomiast z klasyką horroru z pewnością.
Do tego doszły jeszcze wibracje o iście 'kosmicznym’ charakterze, bo też i tego rodzaju 'produkcja artystyczna’ miała w godzinach nocnychmiejsce, a rozchodzące się dźwięki przywodziły na myśl, ostatnimi czasy popularne, bo słyszalne w różnych częściach świata odgłosy, co do których źródła naukowcy nie zdążyli się jeszcze wypowiedzieć autorytatywnie.
Jednym słowem: strach się bać, bo ta zakrojona na 'ukulturalnianie’ dorosłych, dzieci oraz niemowląt, impreza, ma się odbywać w godzinach nocnych aż do bladego świtu,przez kolejne dwa dni; a przy tej okazji okazuje się prawdziwe powiedzenie, nieszczęścia chodzą parami, bo ci, na których spadło nieszczęście pozostania w mieście, spada lawina decybeli z piekła rodem, albo, mówiąc naukowo : z 'wymiaru o charakterze kosmicznym’.
Przypuszczam, że mieszkańcy Jerycha musieli czuć się bardziej komfortowo słuchając dźwięku trąb, w które dęli kapłani izraelscy, potocznie zwanymi jerychońskimi. ( O tej historii można przeczytać w 6 rozdziale Księgi Jozuego)
Aby nie pozostawić Gości mojego bloga w niepewności co do intencji i charakteru tego, co się kryje za fasadą tego, co w skrócie określam jak w tytule, – polecam gorąco, lecz w ramach zmrożenia krwi w żyłach; naprawdę dotykającą jądra problemu wypowiedź Alana Watt’a ( proszę nie mylić z Alanem Watts’em!):