Archiwum miesiąca: kwiecień 2016

Hulaj dusza, piekła nie ma?..

..  poniżej zacytuję tekst, który w moim odczuciu wnosi dla wierzących, utożsamiających się z doktrynami kościoła wiodącego w tym kraju, takie zmiany doktrynalne*, że można je z powodzeniem  nazwać znakami czasów ostatecznych, bo wywracają do góry nogami, w sposób nowoczesny i zgodny z duchowością czasów obecnych, jedną z niewielu już tam pozostałych prawd wiary, mianowicie, że piekło istnieje – a przynajmniej istniało do tej pory, jakkolwiek brzmi to staroświecko, i niewygodnie oraz kseno-homofobicznie dla tych, których resztki sumień chowają się gdzieś w zakamarkach duszy, ze strachu z powodu nieuchronnej kary za różne przerażające i paraliżujące umysły ludzi wrażliwych, zbrodnicze działania.

Poniższy cytat będzie przy tym kolejnym dowodem na to, że jeśli jakaś prawda Biblii, nawet taka najbardziej oczywista i czarno na białym dająca się odczytać, nie pasuje do modnych i  wygodnych koncepcji oraz trendów; to wystarczy, aby   'autorytet w danej dziedzinie’ potrafił to przedstawić, jako zdezaktualizowane, a z czasem nowa norma zacznie się utrwalać i w zwykłych wyznawcach. Ile czasu może zabrać zmiana myślenia powszechnego w tym temacie? No trochę może zająć, bo zmiana fundamentalnych paradygmatów wymaga czasu, jak miało to miejsce w przypadku teorii ewolucji i współczesnej kosmologii, ale też technika obecnie jest wystarczająco bolszaja, aby na ten skok w paradygmatach nie trzeba było czekać kilkuset lat, bo też rozwój technologiczny po to właśnie jest, aby ludziom pomagać i wierzyć i postępować zgodnie z wytycznymi tych, którzy są w różnych kontaktach, w tym ekstra-inferno -terrestialnych, aby maluczcy nie mieli przeszkód i przestojów w pracy dla dobra ogółu, bez względu na wiarę, kulturę oraz orientację, bo inaczej jest się samolubnym.

Tyle tytułem wstępu, a teraz cytowana za źródłem **wypowiedź.:

Seria deklaracji wypowiedzianych przez papieża Franciszka spowodowała poruszenie w mediach społecznościowych. Słowa głowy kościoła katolickiego wywołały zamieszanie wśród jego najbardziej ortodoksyjnych przedstawicieli.

„Dzięki pokorze, introspekcji i kontemplacji w modlitwie otrzymaliśmy nowe zrozumienie konkretnych dogmatów. Kościół nie wierzy już w piekło o znaczeniu dosłownym, gdzie ludzie cierpią. Ta doktryna jest niezgodna z nieskończoną miłością Boga. Bóg nie jest sędzią, lecz przyjacielem i wielkim orędownikiem pokory. Bóg pragnie przytulić, nie skazywać. Podobnie z wątkiem Adama i Ewy, widzimy piekło jako literacką ekspresję. Piekło nie jest niczym innym jak metaforą samotnej duszy, która podobnie jak inne, w końcu łączą się w miłości Boga.

Wszystkie religie są prawdziwe, bo są prawdą noszoną w sercu tych, którzy w nie wierzą. Jaki inny jest też rodzaj prawdy? W przeszłości kościół był bardzo surowy w stosunku do tych, których uważał za grzeszników i osoby niemoralne. Aktualnie nie ma oceny. Jak miłujący ojciec, nigdy nie osądzajmy naszych dzieci. Nasz kościół jest wystarczająco duży dla osób hetero i homoseksualnych, dla pro-live i tych chcących posiadać wybór! Dla konserwatystów i liberałów, nawet komuniści są mile widziani i się do nas przyłączają. Wszyscy kochamy i wielbimy tego samego Boga, powiedział Papież.”

—————

p.s.

**W dniu dzisiejszym okazało się, że link został usunięty , ale zastąpiono go innym  cytatem – z  George’a Orwell’a : W czasach powszechnego fałszu,mówienie Prawdy jest aktem rewolucyjnym.

 

nie znaleziono1a

 

(Jakkolwiek słowo rewolucja, w większości nie kojarzy mi się pozytywnie, to wydaje się, że Orwell wyraził to, co myślał najlepiej, jak potrafił.)

 

*zmiany doktrynalne – o ile zostałyby wprowadzone ex cathedra. – poprawka dla spamerów.

 

Mały mózg, długie nogi..

..  wbrew pozorom nie będzie to wątpliwy humor 'o blondynkach’, lecz jest to podtytuł artykułu o arcyważnym i sensacyjnym odkryciu, rzecz jasna naukowym, odkrytym 'właściwie przez przypadek’ , co nie powinno dziwić, gdyż w naczelnej muzie oficjalnej nauki, czyli teorii ewolucji ; kreatorem jest 'przypadek’ ..

Cytuję za źródłem:
’Przez tysiące lat kilkadziesiąt metrów pod ziemią, w absolutnej ciemności południowoafrykańskiej jaskini spoczywał prawdziwy skarb naukowy. Jego odkrycie każe na nowo spojrzeć na dzieje człowieka. Znalezione kości należą bowiem do nieznanego dotąd przodka lub krewnego Homo sapiens. Nazwano go poetycko – Homo naledi, czyli człowiek gwiezdny. ’  (podkreślenie i wytłuszczenie moje)

Ta poezja w apgrejtowaniu teorii ewolucji , ostatnimi czasy ma tendencje wzrostowe, bo całkiem niedawno mieliśmy okazję być zaskoczeni innym odkryciem: fali grawitacyjnych , będących poetyckim elementem 'brakującego ogniwa’ teorii Einsteina. We współczesnym świecie,  przeciętnemu posiadaczowi kultowych gadżetów jabłko nie kojarzy się już naukowo z grawitacją, a ten magiczny klej funkcjonujący pod równie naukowym terminem: siły przyciagania, jest konieczny w modelu kuli -globusa, na którym wszystko wiruje i pędzi z prędkością ponaddźwiękową, bo inaczej wyobraźnia wyedukowanego na tym modelu przeciętnego, ale dociekliwego obywatela, mogłaby nie dawać mu spokoju i przeszkadzałaby skupiać na odpracowywaniu długu, z którym się urodził.

Wracając do brakującego ogniwa, po które naukowcy nie muszą się cofać do tak niedostępnych miejsc dla przeciętnych Trumanów, jak na przykład misterium Wielkiego Wybuchu’, czytamy:
’Jak to wszystko się zaczęło? Właściwie przez przypadek. Dwóch grotołazów amatorów szukało w południowoafrykańskim systemie podziemnych korytarzy Rising star nieodkrytych dotąd przestrzeni. Natrafili na wąski, prowadzący w dół odpowietrznik, który rzeczywiście zawiódł ich do nieprzebadanego jeszcze pomieszczenia. Jak się okazało, obszary te słusznie nazywa się kolebką ludzkości: wkrótce stały się miejscem kolejnego sensacyjnego odkrycia naszego dawnego przodka.’

O tym, że praca naukowców bywa wymagająca, w to nikt nie śmie wątpić, ale aż do teraz nie mieliśmy pojęcia jak bardzo, aczkolwiek są Gospodynie Domowe wiedzące i rozumiejące, ileż trzeba posiadać żelaznej naukowej dyscypliny, aby poddać się wyrzeczeniom, na  które bywają narażani zdeterminowani naukowcy:

’Ekspedycję badawczą zorganizował Uniwersytet w Johannesburgu. Okazała się jednak dość wymagająca… fizycznie. Badacze, którzy mieli zejść do jaskini, musieli być naprawdę szczupli. Do podziemnej komory prowadził bowiem wąski, niemal pionowy tunel o długości 12 metrów, ale szeroki na zaledwie 20 cm.’

Nauka potrafi być niczym światowy modelling -restrykcyjna i miejscami bywa nie dla wszystkich, bo ’Tylko dla szczupłych’, jak czytamy dalej w cytowanym materiale:
’Z tego powodu między innymi kanadyjski badacz lee Berger, który brał udział w ekspedycji, ze względu na swoją budowę ciała nie zobaczył miejsca znaleziska.’

W każdym razie tego, czego nie zabrakło naukowcom, nawet w obliczu strat z powodu nadwagi, to zdolności dostrzegania pozytywów w negatywach, czego przykładem jest poniższa wypowiedź:

’Uczeni byli jednak okolicznościom wdzięczni – to właśnie trudny dostęp i wszechobecna ciemność zachowały rewolucyjne odkrycie nietkniętym.’

Mam wrażenie, że powyższa sentencja posiada w sobie nawet bardziej uniwersalną myśl, iż: każda rewolucja ma swoją genezę w  trudnym dostępie do światłych rozwiązań, i jest spowodowana wszechobecną ciemnością; ( no może za wyjątkiem rewolucji kuchennych oraz wizerunkowych, aczkolwiek te ostatnie nie zawsze udają się zgodnie z oczekiwaniami.)(..)

Na ciąg dalszy zapraszam do zakładki Felietony.

Rebus z pingwinami w tle..

.. Temat brzmi co najmniej zagadkowo, bo dotyczy nie mniej zagadkowych info, którymi chciałabym się dzisiaj podzielić z Gośćmi mojego bloga, a za którymi podążanie  może nie należeć do najłatwiejszych, choć z pewnością zapowiada się pasjonująco.

Rozpocznijmy zatem dociekania, od lutowej wizyty patriarchy Cyryla na gorącej i historycznie i klimatycznie wyspie Kubie, która została wybrana jako ’teren neutralny’, dla spotkania dwóch ’płuc’ chrześcijaństwa: wschodniego i zachodniego, a więc papieża Franciszka z patriarchą Cyrylem.
Co prawda niektórzy  komentatorzy watykańscy upatrują w tym peryferyjnym miejscu spotkania symbol-omen dla schyłku chrześcijańskiej Europy, ale z drugiej strony, gdzież indziej  lepiej byłoby symbolicznie nabierać  głębszego oddechu, jak nie w połowie drogi do miejsca, które chronione Traktatem Antarktycznym jest chyba jedyną 'oazą’, gdzie na tym świecie konfliktów,  i migracyjnego natłoku, można nabrać nie tylko zdrowego haustu, ale i potrzebnego w mistyce dystansu do spraw przyziemnych.

Jak się oficjalnie sprawy mają, zacytuję tu za źródłem: ’Podczas spotkania z polarnikami patriarcha powiedział, że Antarktyda jest jedynym miejscem na Ziemi, gdzie nie ma broni i wojen, gdzie nie rozpowszechnia się broni masowego rażenia. – Jest to coś w rodzaju modelu idealnej ludzkości i przykład tego, że ludzie mogą żyć bez granic, bez broni, bez wrogiej konkurencji, że ludzie mogą współpracować ze sobą i czuć się jakby rodziną – zauważył Cyryl. Dodał, że bez względu na swą narodowość i obywatelstwo, polarnicy wyciągają do siebie nawzajem pomocną dłoń w trudnych chwilach, dając tym samym światu przykład współpracy, za co im podziękował.’

Jeśli chodzi o polarników, to nie mam uwag, ale co do reszty, to sytuacja nie wygląda już tak sielankowo, bo okazuje się, że akces do tej 'oazy światowego pokoju’, a nawet pływanie sobie tuż przy nim, nie jest możliwe tak po prostu, o czym .na przykład przekonał się na własnej skórze współczesny wiking Jarle Andhoy.

Na część dalszą, która zapowiada się i mistycznie i nieprzyziemnie, zapraszam do zakładki Felietony.