Niedawno przeczytałam frapujący artykuł, próbujący wyjść na przeciw poważnym dociekaniom, dotyczącym kulistego kształtu ciał niebieskich, które to obiekty, według teorii naukowych, są w taki właśnie sposób formowane podczas pędu i obrotów, przez różnego rodzaju siły, ulegając ściskaniu, i różnorakim deformacjom. Oczywiście wiodącą w przebiegu tychże deformujących, rozciągających i ściskających, jak również ścierających i kuliście kształtujących owe ciała sił, tudzież chemicznych i geologicznych procesów, jest ta najważniejsza siła, o której ciężarze, ( względnie ciążeniu) gatunkowym, zarówno w kosmicznych otmętach, jak i podczas ziemskiej egzystencji nie wypada zapominać, mianowicie tak zwana grawitacja.
W podsumowaniu padła sugestia, że taki prawie kulisty kształt ciał niebieskich, który jest spowodowany działaniem w/w wiodącej siły , jest wynikiem dążenia tejże siły do formowania ciał w sposób stabilny i korzystny energetycznie.
Czy to brzmi przekonująco z punktu widzenia wszystkich ciał?
To zależy, gdyż nawet niespecjalnie przejmując się naukowymi fantasmagoriami o formowaniu ciał niebieskich, gdybyśmy nie uwzględniali realnych i namacalnych sił działających na ciała ziemskie, i przykładowo; sięgalibyśmy raz po raz, po kolejne przedświąteczne ciasteczko, a potem w czasie świąt, naukowo eksperymentalnie sobie folgowali, dociążając grunt pod naszymi stopami, to mogłoby się okazać, że nawet jeśli do tej pory, wszelka magiczna siła nas omijała w formowaniu do kształtu jaki dla ciał niebieskich jest kosmicznie najbardziej stabilny i korzystny energetycznie, to nie wiadomo ile trzeba by było potem zrobić obrotów i piruetów, i ile wygenerować pędu, aby te kosmiczne siły sprowadzone do pionu i poziomu, udowodniły, że ciało w ruchu się nie zaokrągla ale szczupleje, i aby wszystko wróciło do normy, czyli by krągło kształtna magiczna siła , działała sobie jak do tej pory, czyli teoretycznie, gdyż praktyka udowadnia, iż cała przyczyna i wina krągłych kształtów, leży po stronie ciasteczek, co zostało już wielokrotnie naukowo udowodnione, o czym przecież wszechświat wie.
W związku z powyższym, oraz nie tracąc z oczu, rzeczywistego powodu do nieprzerwanego świętowania podczas naszej ziemskiej wędrówki do Domu Ojca w Niebie,
z okazji zbliżającego się czasu, z różnych względów przyjemnego i pełnego świątecznych ciasteczek, czekoladowych pierniczków, torcików i innych pyszności, które w tym okresie potrafią szczególnie smakować, życzę Gościom mojego bloga, naukowego zdrowego rozsądku i dystansu, w eksperymentowaniu z siłami, na których najbardziej stabilne i korzystne efekty zaokrąglania kształtów ciał ziemskich, nie mamy niestety wpływu, lecz jedynie siłę woli realizowania postanowień koniec-rocznych oraz nowo-rocznych, względnie dużo ruchu.
Przy tej okazji, przypomniała mi się scena z jednego z filmów produkcji hiszpańskiej, która w sposób baśniowo-obrazowy pokazuje, jak mała dziewczynka trafia do komnaty, gdzie na stole potwora-fauna leżą przysmaki, które można dosłownie jeść oczyma, tak smakowicie wyglądają, ale jest jeden warunek, można tylko patrzeć, i nie ważne jak bardzo miałoby się ochotę na cokolwiek z tego co należy do tej potwornej istoty, nie wolno nic ruszyć z tego stołu.
To dziecko o tym wie bo zostało ostrzeżone ale mimo to, nie może oprzeć się temu, co widzi, sięga po owoc i zjada go, wtedy potwór rusza ze swojego miejsca..
Film jest niezwykle sugestywny, mroczny, pokazujący alegorycznie zło tego świata, w którym człowiek jest zagubiony, jak owa filmowa dziewczynka, która stara się wydostać z brutalnego świata dorosłych, którego nie rozumie, lecz trafia do kolejnego świata, w którym zło nie znika, ale materializuje się, przybierając formę potwora.
Powyższy film ma wielorakie przesłania, w odniesieniu do świata rzeczywistego, i pomimo, iż raczej nie oglądam i nie polecam filmów z kategorii horrorystycznej, to nieliczne produkcje tego gatunku, na które do tej pory wybiórczo trafiłam, mogę zaliczyć do kategorii filmu przesłania, lub częściowej odsłony tego, co niewidzialne dla nie przebudzonych oczu.