Mamy to, jak w kosmicznym banku?..

.. czyli  jest bliżej, niż dalej, – do czego?

Zacznijmy po kolei, z uwzględnieniem odwracaczy uwagi od meritum, w skali godnej epoki XXI wieku, czyli 'kosmicznej’.

Jakkolwiek z pieniędzmi mamy do czynienia na ziemi, niemal codziennie, to trudno jednak sobie  wyobrazić, że i w tak zwanym  kosmosie, mogłaby funkcjonować ta dziwaczna idea, a jednak, i tu naukowcy; jak zwykli to robić na poważne zlecenia, wyszli na przeciw bankierskiej kreacji przyszłości.

Jednym z zaskakujących naukowych  przedsięwzięć, jest niewątpliwie zaprojektowanie kosmicznej waluty, specjalnie dla myślących o podróżach w kosmosie.
Jakkolwiek nowatorsko to brzmi, na przykład dla kogoś, kto raczej nie wybiera się na wczasy wyżej niż dalej, to ten projekt ma już dobrych kilka lat, aczkolwiek nie udało się jeszcze wypróbować jak działa w miejscach, dla których został zaprojektowany, z tego prostego względu, że nie udało się tam jeszcze, mimo śmiałych prób, polatać, nawet tym, których prywatnie na to stać,  bo jak się okazuje i mawia stare porzekadło, pieniądze to nie wszystko.
Nie wiadomo zatem; czy i kiedykolwiek, kosmiczni turyści będą mogli w  kosmicznych taksówkach nucić sobie: Money makes the space go around, w każdym razie naukowe podwaliny pod kosmiczną bankowość już zostały położone.

Owa kosmiczna waluta to Quasi Universal Intergalactic Denomination, w skrócie Quid. z założenia zaprojektowania do poważnych zadań, takich jak między innymi: wytrzymywanie obciążeń podróży kosmicznych, brak ostrych krawędzi i środków chemicznych, które mogłyby zranić kosmicznych turystów,  na przykład w zerowej grawitacji, ( możliwe, że chodzi tu głównie o stan nieważkości, zrozumiały jedynie dla turystów zza naszej wschodniej granicy).

Quid został zaprojektowany dla firmy Travelex, przez naukowców z National Space Centre i University of Leicester.i czytamy w info:

Żadna z istniejących systemów płatności, których używamy na Ziemi – jak gotówka, karty kredytowe czy karty debetowenie może być stosowany w przestrzeni’, powiedział profesor George Fraser z Uniwersytetu w Leicester.

Wszystko z ostrymi krawędziami, jak monety, byłoby zagrożenie dla astronautów podczas gdy chipy i paski magnetyczne używane w naszych kartach na Ziemi będzie nieodwracalnie uszkodzone przez promieniowanie kosmiczne’ , -dodał.

Nie wiem, na ile to naukowe, ale pomyślałam, że troska o  'systemy płatności’ w kosmosie, mieści się póki co w scenariuszu na film z serii sf, no ale możliwe, że naukowcy częściej, niż to widać na pierwszy rzut oka, czerpią  inspirację od scenarzystów z Hollywood, dlatego tak trudno czasami odróżnić fikcję od ich naukowych koncepcji, a z drugiej strony, ta wymiana  myśli technicznej może być nawet obopólna, ku zaszczytnemu rozwojowi planetarnego i międzygalaktycznego pokoju i bezpieczeństwa, tudzież rozrywki mas pracujących.

Czytamy dalej:’Korzystanie z jakichkolwiek technologii,  zaangażowanych do wysyłania i odbierania informacji z Ziemi byłoby również niepraktyczne ze względu na odległość.’

Powyższe  zmartwienie okazało się  przedwczesne, bo nauka poszła niesłychanie do przodu, skoro okazało się po latach, że NASA potrafi przesyłać  wieloletnim, apgrejtowanym sprzętem kompozyty i robić z nich animacje, i to z odległości  milionów km, jak na przykład w przypadku  ’Misji Rosetta’ i innych miejsc 'Układu Słonecznego’

Z artykułu z roku 2007 dowiadujemy się również, że ’naukowcy z National Space Centre przewidują, że regularne podróże w kosmos staną się powszechne i to w ciągu najbliższych 5 lat,  które co prawda już minęły, ale skoro padło przy tym kolejne naukowe domniemanie, że : obiekty turystyczne na Księżycu są bardzo prawdopodobne w roku 2050, zatem pozostało nam czekać  z niecierpliwością.
Profesor Fraser, zwierzył się również ze swych przewidywań BBC, że w przyszłości będzie lepszy dostęp do przestrzeni, niż dotychczas, oraz wyraził opinię, iż: w pełni czasu będziemy musieli przyjąć uniwersalna walutę, jeśli mamy zamiar  rozwijać poważną komercję w przestrzeni, i że to jest ciekawa inicjatywa.
Firma Travelex wyraziła opinię, iż to tylko kwestia czasu, gdy ludzie będą zakupywali tę nową kosmiczną walutę, aby spędzić przykładowo dwa tygodnie w kosmosie.

Jednak z  tego, co z perspektywy roku 2015 wiadomo, mimo, że są agencje, które jak twierdzą, mają dobry dostęp do przestrzeni kosmicznej, jak na razie komercyjna turystyka kosmiczna (zwłaszcza prywatna), została zawieszona po nieudanej próbie, prywatnego lotu taksówką kosmiczną. To pozwala dojść do wniosku, że priorytetowym celem elit decydujących o naukowych przedsięwzięciach ludzkości, nie jest udostępnianie przestrzeni kosmicznej dla turystów, skoro podwaliny pod poważną turystykę zostały położone wgłąb strefy gruntowej, a w tych rejonach powinny się sprawdzać, przynajmniej w początkowej fazie (rozwoju tej turystyki), klasyczne kruszce.

Póki co, otmęty kosmosu nie zostały zdominowane przez naukową walutę, ale nauka rozwija się wielotorowo, bo tymczasem  awangarda naukowców z Cern opracowuje zupełnie nowatorski sposób podróżowania, podczas którego promieniowanie kosmiczne nie szkodzi gotówce pod żadną postacią, bo chodzą słuchy, że podczas eksperymentów w Cern znikają, (czy też podróżują) tylko ludzie, a ich rzeczy pozostają na miejscu..

Tu przypomniał mi się inny przebój sprzed lat: One Way Ticket, ale oby nie okazał się on mottem bytów z czarnej dziury międzywymiaru, o ile naukowcom odpowiedzialnym za projekt Cern, nie uda się zapanować nad ich naukowymi podróżami, pod egidą starożytnej bogini..

Zakończę dygresją:  skoro czipy na karcie nie zapewnią bezpieczeństwa transakcjom w kosmosie, ani nie dają gwarancji naukowcom z Cern, że będą mogli dokonywać wymiany walutowej tam, dokąd znikają podczas doświadczeń, to czy nie będzie przekonującym ludzkość zapewnienie, że nie ma innej, lepszej drogi do wpłacania i wypłacania, czy to w kosmosie, czy na ziemi, czy pod ziemią, niż wszczepiony bezpośrednio do ciała czip? Oczywiście, że tak – i  będzie wybór – albo na rękę albo na czoło..

https://www.youtube.com/watch?v=93pWHlUjTxQ

Za pięć dwunasta?..

.. czyli gorąco zapraszam na najnowszy materiał, skłaniający do poważnych przemyśleń, autorstwa jednego z Gości *mojego bloga, który w sposób skondensowany przedstawia kwestie, o których powinni dowiedzieć się zarówno wierzący, do których głównie jest skierowany, jak i niewierzący, bo z pewnością i ci tu zaglądają, gdyż sprawy poruszone w tym filmie, niewątpliwie dotyczą wszystkich mieszkańców ziemi..

* Autor filmu  umieścił swój komentarz w temacie: Do wierzących , że Biblia jest  objawionym  Słowem Boga.

 

 

Epic NASA..

..to temat pokazujący niektóre, z zapierających dech, zwykłemu zjadaczowi codziennego chleba, dokonania tej – jak to się  utarło myśleć:  naukowo-kosmicznej instytucji.
Niech poniższy materiał przemówi sam do naszych umysłów i zdrowego rozsądku, bo ponoć obraz potrafi przemawiać lepiej lepiej niż większość słów.

Co prawda dzieła NASA nie wytrzymują konkurencji hollywoodzkich produkcji SF oraz popularnych gier komputerowych, ale  być może  właśnie w tej skromności i prostocie naukowego designu należy upatrywać zarówno twórczy geniusz, jak i niepohamowaną brawurę, w przedstawianiu dokonań ’ inżynierów kosmosu ’ oraz wystąpień publicznych rzeczników prasowych NASA?

Autor filmu wygląda jednak na zwolennika bardziej wyrafinowanego obrazu i daje temu zdecydowany wyraz, a oto pokrótce, co zobaczymy na filmie:
Po serii animacyjnej kompozycji, która z pewnością wzbudzi u myślących kontrowersyjne odczucia, mamy tekst informujący, że  DSCOVR to satelita z programu NASA, który  nosił wcześniej nazwę Triana i była to propozycja A. Gore, z roku 1998. Celem miało być umożliwienie oglądania widoku Ziemi na żywo przez internet. Zaiste pomysł godny realizacji, lecz co dalej?.. Satelita wart ze 100 ml dol.  przeleżał sobie w magazynie dobrych kilka lat, ale wcale mu  nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie, gdyż NASA uzyskała kolejny instrument pomocny przy produkcji coraz to śmielszych kompozytów i animacji.
Na konferencji, ( godnej XX-wiecznym posiedzeniom plenarnym o wiodącej roli partii),  poświęconej dokonaniom satelity DSCOVR, rzecznik NASA zapewnia między innymi , że sprzęt jest po latach w bardzo dobrej formie i apgrejtowany.. (Słuchającym tych naukowych zapewnień pozostaje tylko życzyć sobie z wiekiem  tego samego, plus saportu ze strony odpowiedniej wysokości apgrejtu)..

Autor filmiku omawia kilka problemów, które zauważył, że nie zostały uwzględnione, gdyby ktoś chciał przypadkiem pomyśleć, że to prawdziwy obraz z satelity. Mianowicie, że przy takim ujęciu (oraz modelu 'Układu Słonecznego’, gdyby był rzeczywisty/prawdziwy), jak to zostało przez NASA zaprezentowane, słońce powinno znajdować się za kamerą umieszczoną w rzeczonym satelicie, co powinno spowodować cień wywołany przez księżyc. Kolejna uwaga: skoro widzimy księżyc cały czas z jednej strony, to w takim ujęciu powinno być widać jego zmianę pozycji względem ziemi wraz z sugerowanym obrotem ziemi.
Następnie niezmienny układ chmur na 'globie’ 'filmowany’ przez 5h oraz mapa pogody z chmurami, które się przez ten czas przemieściły. Kolejnym punktem jest niezgodność 'rozmiaru’ księżyca w stosunku do 'ziemi-globu’, czyli specjalistom w NASA nie udało się, względnie nie chciało ( bo jakiż Kowalski/Smith to sprawdzi?), trzymać rozmiarówki ustalonej dla 'Układu’.
Potem możemy podziwiać na schemacie wycinka 'Układu’,  sugerowane położenie satelity. Autor filmu określił je jako absurdalne – zważywszy na rezultaty, które zostały wygenerowane przez animatorów z NASA.

Kolejny mówca, ten w niebieskim krawacie (pomysłodawca Triany ), opowiada o wieloletniej pracy naukowców, w tym opartej o wolontariat – a to z kolei ma dać- parafrazując wypowiedź mówcy; codzienną możliwość, każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku, jeśli sobie zażyczą,  oglądania  naszego domu-(ziemi-kuli)  w kontekście całościowo-kulistym, co określił obrazowo mówca  – poprzez odpowiednio kulisty gest.
Jest też klimatycznie, bo  mowa o pryncypiach określanych przez ziemski ekosystem, którego innym wymiarem jest wywoływanie zagrożeń takich, jakich wcześniej  nie było i politycy na całym świecie będą starali się z tym uporać, co ma być zbawienne dla przyszłości i co będzie ich misją, a rzeczony satelita ma w tym bardzo pomagać.

Można się spocić z wrażenia, zwłaszcza patrząc na potężną tapetę za mówcą, przedstawiającą olbrzymie słońce, buzujące niczym starożytny piec ognisty, ustawiony dla nieposłusznych innowierców na równinie Dura..

Następnie widzimy na filmie ponownie animacje i pytania: co to za zielonkawy cień przy krawędzi księżyca? (7 min.27 sec.) Czemu w tle ( w kosmosie) nie ma gwiazd? Dlaczego księżyc nie ma poświaty jak ten prawdziwy? Dlaczego kamera NASA filmuje w taki sposób, jak widać w 9.58? Nasa tłumaczy to  wiekiem kamery, która ma 17 lat, stąd kompozyty generowanych imażów  i ich animacje tak właśnie wyglądają, a nie inaczej.
Lecz jakkolwiek naukowo brzmią w większości uszu słuchaczy, zapewnienia NASA, co do jej epickich produkcji z 'kosmosu’, Autor filmu chciałby oglądać  ZDJĘCIA RZECZYWISTE. My też..

Zapraszam na film:

Salar de Uyuni i łyżka Rembov’a..

W związku z naciskami jednego z częstych Gości mojego bloga, o nick’u: Rembov ( nawiasem mówiąc; którego regularność wizyt, z wyjątkiem okresu wakacyjnego, skłania mnie ku prywatnej spiskowej konkluzji, że może tu gościć nawet służbowo), na dokonanie doświadczenia za pomocą łyżki* ze – jak to sam określił Rembov–  Słońcem jako głównym bohaterem:** ,  chciałabym niniejszym zaprezentować takie doświadczenie w makro-skali; największej z możliwej do osiągnięcia w naturze, w jedynym, możliwym do przeprowadzenia tego doświadczenia miejscu, dostępnemu turystycznie, mianowicie w Boliwii, na jeziorze Salar de Uyuni, które rozciąga się jako lustrzana płaszczyzna na przestrzeni 10582 km kwadratowych, ma około 160 km długości i 135 km szerokości. Gdzieniegdzie na jeziorze rozsiane są niewielkie wzniesienia/wysepki, różnica  powierzchni wynosi niecałe 41 cm.

Owe jezioro jest doskonałym przykładem tego, co mówi nam widzenie w perspektywie, o obserwowanej powierzchni, czyli o jej kształcie, czy jest to powierzchnia płaska, czy zakrzywiona/wypukła, oczywiście słońce gra tu główna rolę, ale chmury też, na równi z samym jeziorem, które  odbija w swej tafli, dokładnie jak lustro: słońce i chmury.

Co zatem obserwujemy?
Zapraszam na film, w którym zostanie również zaprezentowany przykład z powierzchnia wypukłą za pomocą  rysunku , a  to jest podobnie  jak powierzchnia łyżki Rembov’a – tylko znacznie większa, która pokazuje, jakiego rodzaju zniekształcenie odbicia byłoby widoczne w jeziorze, gdyby ta powierzchnia była wypukła, czyli gdyby ziemia była kulą  – a skoro  widzimy to, co widzimy – czyli odbicie BEZ ZNIEKSZTAŁCENIA, to właśnie znaczy, że krzywizna nie występuje, a powierzchnia jest całkowicie i zupełnie PŁASKA.

https://www.youtube.com/watch?v=kJZiyRsBEyM&feature=em-subs_digest

* Komentarz  wysłany 14.04.2015 o 14:50, do tematu: Czeski film
** Komentarz wysłany 01.05.2015 o 21:27, do tematu : Czeski film.

p.s
chcących dokonywać doświadczenie Rembov’a zachęcam do zakładania  okularów ochronnych.

Igrzysk i chleba..

.. taki temat przyszedł mi do głowy, po tym, jak rodzimi liderzy kultury zafundowali nam dzisiejszej nocy ( słowo zafundowali to oczywiście oczywisty eufemizm)  koncert, w ramach doktryny szoku kulturowego.
Nie był to koncert byle jaki,  okraszony nie tylko samymi decybelami,  lecz i nimbem grozy i mrocznej tajemnicy, jako, że jednym z głównych wykonawców był zespół, którego nazwa kojarzy się, –  i słusznie, z wiodącymi klimatami z filmu Resident Evil, ale nie tylko, bo jak na skojarzenia z tym konkretnym tytułem  przystało, samo przesłanie muzyczne jest z rejonów, z których dźwięki nie są kojarzone stricte z muzyką klasyczną, natomiast z klasyką horroru z pewnością.

Do tego doszły jeszcze wibracje o iście 'kosmicznym’ charakterze, bo też i tego rodzaju 'produkcja artystyczna’ miała w godzinach nocnych miejsce, a rozchodzące się dźwięki przywodziły na myśl, ostatnimi czasy popularne, bo słyszalne w różnych częściach świata odgłosy,  co do których źródła naukowcy nie zdążyli  się jeszcze wypowiedzieć autorytatywnie.
Jednym słowem: strach się bać, bo ta zakrojona na 'ukulturalnianie’ dorosłych, dzieci oraz niemowląt, impreza, ma  się odbywać  w godzinach nocnych aż do bladego świtu, przez kolejne dwa dni; a przy tej okazji okazuje się prawdziwe powiedzenie, nieszczęścia chodzą parami, bo ci, na których spadło nieszczęście pozostania w mieście, spada lawina decybeli z piekła rodem, albo, mówiąc  naukowo : z  'wymiaru o charakterze kosmicznym’.

Przypuszczam, że mieszkańcy Jerycha musieli czuć się bardziej komfortowo słuchając dźwięku trąb, w które dęli kapłani izraelscy, potocznie zwanymi jerychońskimi. ( O tej historii można przeczytać w 6 rozdziale  Księgi Jozuego)

Aby nie pozostawić Gości mojego bloga w niepewności co do intencji i charakteru tego, co się kryje za fasadą tego, co w skrócie określam jak w tytule, – polecam gorąco, lecz  w ramach zmrożenia krwi w żyłach; naprawdę dotykającą jądra problemu wypowiedź Alana Watt’a ( proszę nie mylić z Alanem Watts’em!):

Lody dla ochłody..

Tego lata upały nam dopisały i to w stopniu zadowalajacym nawet zagorzalych zwolenników tropików, niech więc chłodzacą bryzą, będzie temat z rejonów ciągle tajemniczych i  dla wielu niedostępnych, a związany, jak już pewnie Goście mojego bloga się domyślają z Antarktydą, o której małe co nieco już tutaj wcześniej pisałam.

Historia oficjalna przekazuje, że jednym z pierwszych eksplorerów tych rejonów, był między innymi Ernest Shackleton, który za wyprawę o dość nietypowej, jak na lodowe szlaki, nazwie bo – uwaga: NIMROD expedition, statkiem o tejże samej, starożytnej nazwie,  otrzymał Królewski Order Wiktorii, a potem tytuł szlachecki, i aczkolwiek szerokości geograficzne osiągnięte podczas tej wyprawy były kwestionowane, to  wspięto się na Erebus, i nomen-omen jest to nazwa w klimacie nie odbiegającym daleko, swymi mrocznymi konotacjami,  od imienia Nimrod, gdyż to właśnie tenże potomek jednego z trzech synów Noego, skrzyknął do budowy wieży zwanej Babel , o czym informuje nas Księga Jaszera.  ( o tejże budowli też już wspomniałam na blogu.)

Taka ciekawostka: nazwa Erebus została nadana temu wulkanowi, przez jego odkrywcę; sir James’a Clark’a Ross’a, który do  Antarktydy zawitał na statku o tym samym imieniu. Nazwę po drugim statku: Terror; otrzymał znajdujący się we wschodniej części Wyspy Ross’a wulkan Mount TerrorErebus w mitologii greckiej był synem Chaosu, bogiem ciemności. A słowo terror jest zrozumiałe dla wszystkich, bo ma nieprzemijające i aktualne w każdej epoce znaczenie. (Nazwy w każdym razie osobliwe zarówno dla statków, jak i gór..)

Moda na mitologiczne nazwy okazuje się być trendy nie tylko w kręgach eksplorerów ziemi i mórz, ale i przestrzeni nad ziemią, bo przecież cały program 'kosmiczny’ jest ich niestrudzonym propagatorem.

Kolejnym modnym przedsięwzięciem jest upamiętnianie wydarzeń sprzed lat, poprzez  analogiczne wyczyny, i takimż okazał się wyczyn powtarzający jedną z wypraw sir Shackleton’a, którego śladami,  ruszyła współcześnie – 100 lat później,  ekspedycja,  na wzór  wyprawy  z 1914 roku, z odtworzeniem całej trasy.
Głównym bohaterem tej eskapady był Tim Jarvis, który w jednym z wywiadów stwierdził interesującą rzecz, mianowicie powiedział: (..)Shackleton próbował ocalić swoich ludzi przed  Antarktydą, a teraz on ( Tim Jarvis) usiłuje ocalić Antarktydę przed ludźmi. Co za niezwykłej wagi zmiana, która  się dokonała w ciągu stu lat, od tamtej pamiętnej wyprawy(..).(podkreślenia moje)

(I owszem, zmiana jest, aczkolwiek w kierunku utajniania tego, co dotyczy Antarktydy, ciągle nie podaje się do publicznej wiadomości wielu szczegółów’ związanych na przykład z wyprawami, w których uczestniczył kpt. Byrd; o kryptonimach: High Jump i Deep Freeze.)

Nawet gdybyśmy nie chcieli doszukiwać się  żadnych podtekstów w wypowiedzi T. Jarvis’a, to brzmi ona co najmniej intrygująco, w zestawieniu z informacjami na temat zawarcia  Układu Antarktycznego przez wiodące państwa świata współczesnego, którego celem, od ponad pół wieku jest ten sam zamiar..
A co zaskakuje chyba najbardziej, to fakt, że w obliczu różnych światowych konfliktów i perturbacji zimno i gorąco – wojennych, ciągłych dyplomatycznych zawirowań i przepychanek pomiędzy siłami politycznymi tychże państw, oraz nieudanych próbach ochrony środowiska tam gdzie mieszkają ludzie; ten właśnie jedyny Układ  – na tych konkretnych terenach i to już przybrzeżnych,  które z racji swej niedostępności chronią się przecież same – jest jednogłośnie  zfixowany na cztery spusty i nie ma szans, aby nikt niepowołany kręcił się w tych rejonach.. Mamy niejako książkowy przykład Terra Utopia, gdzie kooperacja państw przebiega w niezmąconym pokoju, zgodzie i harmonii, w atmosferze wzajemnej współpracy  naukowo-badawczej, właściwie tak samo bajkowo i cudownie, jak wzajemna mieżdunarodna współpraca 'w kosmosie’..
W tym miejscu przyszło mi na myśl powiedzenie: Jeśli coś wydaje się być zbyt piękne, aby było prawdziwe, to dlatego, że rzeczywiście jest zbyt piękne, aby było prawdziwe!.

I tą sentencją, skłaniającą do głębszej zadumy nad powyższymi, i wieloma innymi intrygującymi kwestiami, tu poruszanych,zachęcam moich Gości do dalszych odwiedzin mojego bloga.

Chochlik w butelce i inne takie..

Kto z nas jako dziecko nie lubił bajek? Ubarwiały/ją nie tylko świat dziecięcy, ale również szarzyznę dnia codziennego ; osobom będącym w różnym wieku, zwłaszcza w  sytuacjach, które potrzebują tego ubarwienia znacznie bardziej, niż dzieci. Między innymi, momentem, w którym osobiście miałam okazję oderwać się od sztampy i szarzyzny szkolnego obowiązku, była lekcja j. angielskiego, gdy można było przygotować omówienie wybranej przez siebie lektury i ja wybrałam wtedy, jak na owe czasy intrygującą,  opowieść R.L. Stevenson’a zatytułowaną : The Bottle Imp, tytuł w j. polskim został przełożony jako: 'Chochlik z butelki’.

Fabuła tej opowieści wprowadza nas w arkana sytuacji, które można krótko scharakteryzować jako życzeniowo-do-spełnienia, a więc dające dość szerokie pole ujścia własnej fantazji, popartej najskrytszymi marzeniami, których samemu nie da się, z różnych względów spełniać. Oczywiście, co bystrzejszy czytelnik, po jakimś czasie, zaczyna podejrzewać – i słusznie, że  w tak niezwykle przyjaznej osobom kreatywnym w wymyślaniu życzeń sytuacji, musi istnieć jakiś pisany -maczkiem-haczyk-w dole- umowy. W każdym razie, bohater opowiadania, zdał sobie z tego faktu sprawę, gdy było już prawie za późno.., aczkolwiek miał na tyle szczęścia w tym nieszczęściu, że uratowała go miłość żony, gotowej poświęcić samą siebie, aby ratować nieszczęsnego męża. W końcu, dla obojga sprawa zakończyła się bezpiecznie, lecz nie obyło się bez ofiary w ogóle, jako że tego typu umowy nigdy nie pozostają nie sfinalizowane..

Myślę, że ten nieco nostalgiczny dla mnie wstęp, będzie dla  Gości mojego bloga dobrym wprowadzeniem do krótkiego omówienia sprawy, dziejącej się całkiem współcześnie, o bardzo podobnym w swej wymowie charakterze..

https://www.youtube.com/watch?v=n0xwiLH4SSU

Gościom mojego bloga,  których pociechy pasjonują się bajkami, którzy chcieliby  poznać ukryte w nich przesłanie,  które gdyby było przesłaniem wprost – mogłoby zastanowić rodziców, czy właśnie tego rodzaju produkcje chcieliby, aby oglądało ich dziecko, proponuję kolejne, moim zdaniem informacyjnie elektryzujące filmy; pierwszy o epatowaniu złem, które zamiast być postrzegane tak, jak powinno – w negatywnym świetle – zaczyna fascynować :l

ak widzimy poniżej, film usunięty z  You  tube, ale proszę szukać pod hasłem przekazy podprogowe dla dzieci w filmach animowanych, albo bajki dla dzieci, jako narzędzie zwiedzenia, manipulacji.

https://www.youtube.com/watch?v=BV1foaXQceM

Kolejny film  omawia satanistyczne przesłanie w filmie Lego: Przygoda:

https://www.youtube.com/watch?v=FYTm7xaujqc

 

Space-witch-crafting..

.. czyli, punkt siedzenia a punkt widzenia i inne ciekawe punkty.

Doświadczenie uczy, iż ludzkie poglądy  bywają kształtowane przez różne czynniki, takie jak słowo mówione, pisane, lub przekaz za pomocą obrazów, a im dłużej jakiś konkretny przekaz jest utrwalany – przykładowo przez system edukacyjny, tym  mocniej  zostaje zaadoptowany jako 'prawidłowy’, a także jako 'własny’, poprzez identyfikowanie się z tym przekazem, jako spójnym z tym, w co chcemy wierzyć; na przykład: że coś jest słuszne w kwestiach sumienia , albo naukowe w kwestiach teorii, na temat funkcjonowania świata materii.

Jest oczywistym, że gdybyśmy chcieli uczynić zadość naszej dociekliwości i chcieli sprawdzać wszystko sami, to nie ma takiej możliwości, dlatego niejako dajemy kredyt zaufania tym, którzy są przez nas postrzegani jako autorytety/pośrednicy, w różnych dziedzinach. Jednym słowem: jeśli coś mówi jakiś uznany autorytet, to się mu wierzy, choćby z tego powodu, że nie da się w nic nie wierzyć, tak, jak nie da się nic nie robić, mimo, że utartym schematem, zwłaszcza w społeczeństwach o trudnym położeniu geo-politycznym, zwykło się mówić, że ateista nie wierzy w nic, albo kobieta, która jest w domu i zajmuje się rodziną, nic nie robi, bo 'nie pracuje’.

A skoro sprawy, o których wspomniałam tytułem wstępu są, jak mniemam, zrozumiałe dla większości z nas; przejdźmy  teraz do spraw 'wyższych’  – aczkolwiek nie tak wysokich, jak zwykło się myśleć o  tak zwanym głębokim kosmosie, – wznieśmy się nieco nad ziemią, oczywiście z konieczności za pośrednictwem tych, którym to wolno osobiście, czyli tam gdzie zwykły obywatel (cywil),  nie ma akcesu, skoro rejony te zostały uznane w ubiegłym wieku za miejsca wysoce strategiczne.

Poniższy film prezentuje zestawienie skoków ze stratosfery, ze zbliżonej wysokości, wykonane w latach 60-tych ubiegłego wieku, przez Joseph’a Kittinger’a, oraz skok wykonany przez Felix’a Baumgartner’a współcześnie.
Różnice w przekazaniu tego, jak wygląda ziemia z obu skoków są wyraźne i nie chodzi tu o  jakość filmów. Gorąco zachęcam do obejrzenia, zarówno w temacie kształtu ziemi, jak i przemyśleń na temat autorytetów/pośredników, którym dajemy wiarę, a którzy coraz bardziej się specjalizują w space-witch-craftingu i z powodzeniem nadużywają zaufania nie wtajemniczonych w arkana spraw, które zwykło się uważać za 'naukowe’.

Poniżej cały film ze skoku J. Kittinger’a:

https://www.youtube.com/watch?v=sPGsasbwKsU&feature=em-subs_digest
Kolejny film porusza następny arcyciekawy temat bo – całkowitego zaćmienia słońca, mającego miejsce br. To, co  zobaczymy może wstrząsnąć naszym pojęciem o 'klasycznym zaćmieniu słońca’. W marcu  br. grupa 50 osób, z wypasionym sprzętem, wsiadła do samolotu, aby nad płn. Atlantykiem obserwować całkowite zaćmienie słońca. (Ciekawy szczegół z karty pokładowej w 1min.58 sek.) Autor filmu (umieszczonego na you tubie), chciałby zobaczyć przybliżenia z tych super kamer i co?..Na oficjalnej stronie space.com pokazują nam niewiele tutajbez wyczekiwanego ZOOM!. Mamy też przy okazji – do porównania  jaki kształt ma ziemia i horyzont  bez efektu soczewki rybie oko – oraz te same zdjęcia robione z rybim okiem: jest różnica?.. A tutaj ułamkowo z rzeczonego zaćmienia podesłane przez ESA :

No a po obejrzeniu tych produkcji  dla kupujących to ( ja tego nie kupuję), zapraszam na poniższy film:

 

Karty na stół..

.. i to nie byle zwyczajne, ale tłumacząc na nasz piękny język ojczysty : symbolicznie predyktywne, co się innymi słowy wykłada: przedstawiające w sposób symboliczny  mające nastąpić wydarzenia.
Dla etatowych lub ideowych niedowiarków tak zwanych teorii spiskowych, reprezentatywny przykład; –  oto karty, które zostały puszczone w obieg w roku 1995, a wydarzenia tam wyrysowane nastapiły dopiero kilka lat później.

card

Chodzą słuchy, że ci, którzy są reżyserami tych dziejowych wydarzeń, które zostały symbolicznie uwiecznione na tych kartach, niespecjalnie się tym przejmują, że dociekliwi ludzie o tym wiedzą, co światu szykują ci 'oświeceni’ decydenci, bo ich podejście mniej więcej brzmi, cytuję za źródłem: my wiemy, że o nas wiecie, ale nic z tym nie zrobicie. (..)wiecie co planujemy, ale nic z tym nie możecie zrobić.

A jednak nie musimy błądzić w dociekaniach co jest na rzeczy, a pomocą do tego najpewniejszą  jest źródło miarodajne i wiarygodne, którego zapowiedzi zostały  zrewidowane na przestrzeni tysiącleci, jako w 100% prawdziwe i wiarogodne. Mowa oczywiście o Biblii – tej jedynej Księdze, która przetrwała mimo próby jej wyrugowania z obiegu, czy to poprzez eksterminację tych, którzy w wiekach średnich ośmielali się posiadać nawet jej  fragmenty, czy poprzez traktowanie z politowaniem tych, którzy wierzą jej przesłaniu, a stoi ono w opozycji do aktualnych trendów, za którymi wypada podążać Człowiekowi Współczesnemu.
To właśnie tam znajduje się ostrzeżenie o zbliżających się wydarzeniach, które niezorientowanych obserwatorów będą miały za cel zwodzić na manowce, co więcej; to ostrzeżenie dotyczy także  wybranych, dlatego musimy mieć pewność, jak właściwie rozpoznawać znaki czasów.

Rozdanie finalne..
Dr Carol Rosin, która wypowiada się w tym materiale, współpracowała we wczesnych latach siedemdziesiątych ub. wieku z Vernherem von Braunem (tym samym, który pracował dla nazistowskich Niemiec podczas II wojny światowej, a którego potem  'pozyskała’ Ameryka) . W poniższym materiale pani Rosin  wspomina, to czego się  dowiedziała od chorującego już wtedy na raka von Braun’a; mianowicie, że będzie miała  miejsce 'gra w zbrojenie przestrzeni kosmicznej, w celu kontroli ziemi z tej przestrzeni i samej  przestrzeni’. Najpierw miała zostać zdefiniowana jako wróg – strona radziecka i tak się stało, następnie miał zostać określony  kolejny wróg – mianem terroryzmu oraz tuż zaraz po tym powszechny kryzys  i to się dzieje obecnie (tak na marginesie: w naszym geo-regionie to słowo jest bardzo modne od wielu lat), a teraz czekamy na kolejny ruch w  tej grze, którym ma być : asteroida, która jest również ulubionym tematem predyktywnym rodem z Hollywood, jeśli chodzi o  tematy katastroficzne, a kartą finalną ma być zagranie z udziałem.. obcych, przybywających z 'bezmiaru kosmosu’, o czym też już mamy hollywoodzkich produkcji bez liku. Ale pamiętajmy  co jeszcze na ten temat powiedział V.von Braun do dr.Rosin: – pamiętaj Carol, to wszystko to będzie KŁAMSTWO! A te wszystkie wydarzenia nabiorą  ogromnego tempa i przyspieszenia w wysiłkach uzbrajania przestrzeni 'przeciw obcym’..
Oto te kolejne karty:

card-fake-asteroid
Na powyższej karcie asteroida/meteor ma kształt podobny do piramidy, co oznacza, że nie jest pochodzenia naturalnego, ale jest to realizacja planu Iluminatów: fałszywy meteor zamiast prawdziwego, ale ludzie będą myśleli, że jest prawdziwy, bo zniszczenia, które wywoła będą prawdziwe.

A oto karta, nazwana finalną, karta UFO :

card-ufo

card-ufo1
A teraz przykład aktualnych wysiłków w uzbrajaniu 'przestrzeni kosmicznej’ przez szacowna agencję nasa, która 'zmieni tor lotu asteroidy, gdyż 'naukowcy chcą się dowiedzieć , jak bronić Ziemię przed uderzeniami.  A wszystko to zobaczymy ,jak prawdziwe’ , oczywiście za pomocą klasycznej animacji komputerowej:z opisu wynika, że jest to 'eksperyment , który pozwoli na planowanie obrony naszej 'planety’ w przyszłości’ . Dokładnie to, o czym wspomniała Carol Rosin! Teraz tylko patrzeć, jak sprawy nabiorą przyspieszenia (ale zanimuje nam to przecież pięknie nasa), i w końcu się okaże, że kolejne 'naukowe’ przedsięwzięcie, którą dzielnie nam pokażą na animacji naukowcy, to uzbrajanie przestrzeni przeciwko .. obcym! ..

W każdym razie, jako Ziemianie jesteśmy przygotowani na spotkanie 'innych gatunków’ również pod względem designu, – nasa pomyślała o wszystkim i pozwoliła  wykazać się swoim Artystom wprost– bo mamy już nawet Flagę Ziemi!flaga-ziemi_2_-589x393
Mamy  jeszcze jedną intrygującą kartę w temacie obcych, z główną adnotacją na karcie :tego nie pojmą nawet jeśli zobaczą latające spodki nad głowami..

card-church
To dobra okazja dla chrześcijan, – w razie, gdyby coś takiego pojawiło się nad  naszymi głowami -, aby przypomnieć sobie tekst z listu do Rzymian 8;37-39, który w takiej scenerii nabiera znaczenia, o jakim nam się wcześniej nawet nie śniło!(sic!) – a który z przyjemnością tu zacytuję:
Rzym. 8:38-39
38. Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce,
39. Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

Przy tej okazji przypominam fragment z filmu 'Wojna światów’, jakże wymownie-symboliczny (hollywoodzkie produkcje mają swoje ukryte przesłania, zachęcam do ich wyłapywania):

https://www.youtube.com/watch?v=MNPG68VkuPE

Nota bene film pokazuje jeszcze inne ciekawostki – dziwne dźwięki, które  są bardzo podobne do tych, które bywają słyszalne na całym świecie i coraz powszechniejsze zapadliska. Zwróćmy uwagę, co to za budynek pada .. przypadkowe? -raczej nie.

Jeszcze jedna kwestia: we wrześniu tego roku czeka nas, według zapowiedzi ministrów Fabiusa i Kerry’ego klimatyczny chaos, i panowie ministrowie, chyba nie żartowali. W tej dyplomatycznej wypowiedzi,  usłyszeliśmy, że  zostało nam 500 dni  – od owej zapowiedzi  do tejże zmiany, a co upłynie w drugiej połowie września br. Na szczęście ci, którzy wybierają się na wakacje jeszcze przed wrześniem powinni zdążyć trochę wypocząć przed czekającymi ich dalszymi emocjami, i nie mam tu tylko  na myśli nowego roku edukacyjnego.
Póki co, obiecałam sobie, że spróbuję cieszyć się każdym pięknym dniem, czego i Gościom mojego bloga życzę.

 

 

 

( W ) Cern can dance..

.. i to z naukowym rozmachem, a przy tym konotacją sięgającą w otmęty mistyki, ale być może jedno z drugim ma tak wiele wspólnego, że bez siebie obejść się nie mogą, dlatego też w miejscu, gdzie naukowcy z różnych krajów zgromadzili się, aby poszukiwać potwierdzenia swoich teorii o 'początkach wszechrzeczy’, odbył się tajemniczy, dziwny i osobliwy – jakby to mogli określić 'naukowo’ fizycy: taniec, o którym tyle można powiedzieć z punktu widzenia kogoś, kto nie zna się na fizyce 'wyższej’, wystarczająco dobrze, aby  przyklasnąć tego rodzaju dziwadełkom, że 'wie’ to i 'rozumie’ jedynie sama bogini Shiva,  której posąg, również  w pozycji tanecznej, stoi  przed Cern’em. ( O LHC pisałam już w temacie Listy z banicji: 1. Echa z kosmosu czyli saga o  „samostworzeniu”. )

Być może również, nie jest przypadkiem fakt, że kilkadziesiąt lat wcześniej, inna hinduska bogini tłumaczyła we śnie pewnemu 'nie uczonemu’  młodzieńcowi z kasty brahminów, zawiłości matematyki 'wyższej’, co gdy już o tym się dowiedziano na europejskich uniwersytetach, wprowadziło w osłupienie  profesorów matematyki wyższej, bowiem okazało się, że ten prosty samouk, potrafił dokonywać obliczeń, które – o ile akurat dawały się zrozumieć –  wzbudzały obok zachwytu szacownych uczonych podziw; na równi z przerażeniem..
Mowa o Srinvasa Ramanujan’ie, a w opisie jego dokonań znajdujemy taką ciekawą  informację:
Fizycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że „przypadki” nie zdarzają się bez powodu. Gdy przeprowadzają długie i skomplikowane obliczenia i nagle tysiące niepotrzebnych wyrazów w cudowny sposób sumuje się do zera, fizycy wiedzą, że nie dzieje się to bez głębszej przyczyny. Jest to wskazówka, że mamy do czynienia z symetrią. W przypadku strun zwie się ona symetrią konforemną – symetrią rozciągania i deformowania powierzchni świata struny.
W tym miejscu pojawia się praca Ramanujana. Aby uchronić pierwotną symetrię konforemną przed zniszczeniem przez teorię kwantową, musi zostać spełniona pewna liczba tożsamości matematycznych. Są one dokładnie tożsamościami funkcji modularnych Ramanujana.’ (źródło)

W tym miejscu rodzi się kolejne pytanie: jakiej to 'symetrii’, poszukują  fizycy Cern’u, prosząc w tym o pomoc boginię Shivę?.. Czyżby ktoś tu się po prostu pomylił w wyborze 'odpowiedniej’ bogini, a jeśli jednak nie, to czy nie jest to igranie z czymś, co przerasta najuczeńszych fizyków i może przerazić ich bardziej, niż wiedza Ramanujan’a, skoro bogini, pod auspicjami której postanowili wzbogacać swoją wiedzę, nie jest znana z upodobania do zawiłości matematyki wyższej, ( jak ta, która nawiedzała Ramanujan’a),  ale jest raczej synonimem destrukcji i zniszczenia..

Poniżej osobliwy taniec w Cern: proszę też  zwrócić uwagę, co zostało pokazane w 1 minucie: mamy postać w okręgu(!), wykonującą dziwne (nienaturalne) ruchy i ciemną postać poza okręgiem ( ciemność?..)  za nimi prosta kreska.. widnokręgu..również  bardzo wymowne!
w 1minucie 28 pokazuje się słowo.. Symetria.
Sekwencja pływania w czymś, co jest ni to cieczą, ni to powietrzem: międzywymiar?..(podobnie się działo podczas eksperymentu Philadelphia.., a co może  dosłownie lasować umysł.. ( ukierunkowany na materialistyczne postrzeganie świata).

https://www.youtube.com/watch?v=29t-p0YIhCc