Chleba naszego powszedniego, część 1.

Po kilku wykładach, które ostatnio wysłuchałam z ciekawości, na temat porad, co i jak jadać w dzisiejszych czasach, aby żyć pięknie i zdrowo, tudzież po obejrzeniu propozycji kilku przepisów, na tak zwane 'zdrowe desery’, taki oto, poniższy wierszyk* mi się zrymował, gdy zza szyb kredensu, uśmiechnęła się do mnie , moja ulubiona czekolada mleczna, pochodząca z kraju, gdzie tykają ponoć najlepsze zegarki:

*Gorzka zdrowotnie wygrywa,
chociaż jest mało zjadliwa.
Lecz mówią, że tylko ona
jest dozwolona.

Nie myśl o mlecznej,
bo to niedorzeczne.

W moim odczuciu, w obliczu różnych spraw, jeśli to jest możliwe, dobrze jest móc i chcieć odnajdywać w tym, w czym się da, tak zwany złoty środek; bez przesady i z umiarem, ciesząc się tym, co jeszcze jest, i że jeszcze jest.

Dlatego czasami lubię zjeść kawałek ulubionej mlecznej czekolady.
Gorzkiej nie lubię, no chyba że wyjątkowo tę z miętowym nadzieniem.

Pewna vlogerka z Japonii, w jednym z jej vlogerskich filmików, ujmująco stwierdziła, (sparafrazuję), że; ponieważ w życiu dzieją się różne problemy, dlatego są lody czekoladowe.

Na ewentualnych podstępach, (przy braku umiaru i z przesadą), czekolady mlecznej, względnie lodów, lub słodkich deserów, nie koniec.

Otóż chodzą słuchy, że w tych dziwnych czasach, należy uważać na wszystko, co się wydaje, że jest do jedzenia.
Nawet na chleb powszedni.

Taki współczesny chleb powszedni, najwyraźniej nie ma nic wspólnego z tym, o którym mowa w modlitwie: ’chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj’. Logika prowadzi do konkluzji, iż wtedy, to musiał być zupełnie inny, prawdziwy chleb.
Zresztą, gdy Pan Jezus chodził po ziemi, oraz jakiś czas potem, nieprzyjaciel nie miał szans, na wciskanie ludziom żadnych substytutów, z chlebem włącznie. Wiele jednak, niestety, zmieniło się z czasem.

Wobec powyższego, (również chodzą takie słuchy), że są tacy, którzy podjęli najradykalniejsze kroki, i odżywiają się nic nie jedząc, i to od kilkunastu lat. Jakoś to musi działać, skoro żyją i nie wyglądają jak chodzące szkielety.

Przyznam, że taki zaskakujący styl życia, można przyjąć za imponująco wygodny i tani, co w naszych czasach ma znaczenie, ale z chrześcijańskiego punktu widzenia raczej skłania do dystansu, (wyłączając okresy, w których wierzący decyduje, że będzie pościć).

Wierzę, że Stwórca nie bez przyczyny wyposażył człowieka, między innymi, w możliwość odczuwania przyjemnych doznań smakowych, i innych doznań, za pomocą pozostałych zmysłów, ale matriks/ świat, psuje swym zatrutym jadem, to co, zostało stworzone jako zdrowe, i nikomu nie odpuszcza, za chwile przyjemności, nawet te zupełnie naturalne, i nie muszące prowadzić do przesady.

Tak więc we wszystkim, trzeba być czujnym i uważać na podstępne zamysły złego.

c.d.n.

Motywator codzienny.

W codziennej poczcie otrzymuję jeden werset biblijny na każdy dzień, który jest mi przysyłany z portalu LC words.com Słowa zmieniające życie.Słowa z Biblii na każdy dzień.

Czasami tłumaczenie jest w moim odczuciu odbiegające od tego, z jakim jestem zaznajomiona, ( w tlumaczeniu BW), ale jak coś mi nie pasuje, to sobie to czytam w tej właśnie 'starej’ wersji.

Słowo na dzisiaj , to 1 Jana 5; 11-12

Polecam kontekst, który brzmi:
1 Jan. 5:10-13
10. Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim.
11. A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego.
12. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota.
13. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny,

Prostota i jasność tego przekazu skłania do logicznej konkluzji, że oto mamy prosto i jasno wyłożone, jako kwintesencję wiary i niezachwianej pewności, że WIERZĄCY W SYNA BOŻEGO MA ŻYWOT WIECZNY.!

Jeśli dla kogoś, powyższe staje się przez wiarę prawdą objawioną, to czy trzeba czegoś 'więcej’, coś 'jeszcze’, czy istnieje 'miejsce’ lub 'grupa mniejsza, większa’, lub jakiś 'przepis’, 'rytuał’, czy 'autorytet’, który sprawi, że ten przekaz może stać się dopiero wtedy bardziej ważny, lub bardziej prawdziwy?

Recenzja filmu..

MOONFALL
Uwaga: może zdradzać fabułę.

Akcja filmu rozgrywa się na księżycu, konkretnie w Kraterze Kryzysów, i na ziemi, na której nomen/omen, wydarzenia w tym kraterze, wywołują również potężny kryzys, i to na całej jej powierzchni, albo powiedziawszy, bardziej zgodnie z przesłaniem filmu: na całym ziemskim globie, którego widoku graficy od efektów specjalnych, widzom obowiązkowo nie szczędzą
Zresztą, jeśli chodzi o efekty specjalne, to od samego rozpoczęcia filmu dzieje się dość sporo.
Filmowi graficy komputerowi stanęli na wysokości zadania, bo wiedzą, że nawet jeśli NASA wysilać się już nie musi , bo kasa płynie tak czy siak, to oni owszem.
Największe wrażenie chyba robią sceny 'w kosmosie’, zarówno, gdy wszystko idzie gładko, jak lot kabrioletem, jak i podczas nagłych zwrotów akcji, gdzie wszystko lata, wiruje, i wariuje. Zapierający dech jest widok księżyca, który jest coraz większy i w końcu staje  się ogromny tuż przy ziemi, prawie się o nią ocierając.

Są też widoki na  ziemi.

Moją ciekawość wzburzył widok fal, zwanych na filmie ’grawitacyjnymi’ , powodowanych księżycem, w których znajduję niejako ukryte przesłanie , dlatego nazwałam ten widok : Duchy grawitujące księżycowych fal.

Oto screen:

Wrażenie  zrobił na mnie tekst, który pada w momencie, gdy załoga startuje i prom, jest prawie zatapiany owymi falami: – Jesteśmy pod wodą chłopaki!

To zabrzmiało  prawie, jak częściowe ujawnienie.

Jest trochę ckliwych momentów, typowych dla amerykańskich scenariuszy, w stylu: 'normalne życie, zanim to coś niespodziewanie nadeszło’.
No i oczywiście mamy kilku bohaterów głównych, w tym jeden z nich gapowaty, ale jak się okazuje zdolny, i który to, jak na porządną, hollywoodzką fabułę przystało, w odpowiednim momencie zaskakuje, zyskując rangę super bohatera, oddając się w ofierze ludzkości, i ratując gatunek ludzki przed niszczycielską bestią, przybyłą przez gazyliony lat, z otmętów kosmosu, i która to zamieszkiwała księżyc, który okazał się zupełnie czymś innym, niż myśleli naukowcy i kosmonauci, a także wydawało się większości ludzkości.
Jedynie garstka ałtsajderów, na oko o statusie kloszardów, podejrzewała, czym de facto księżyc mógłby być.

W tej grupie był właśnie nasz gapowaty bohater, nota bene zakochany w Elonie, który, jak powszechnie wiadomo jest tylko taki jeden, więc każdy wie, o kogo chodzi, bez podawania nazwisk.

Kulminacją jest ogólne wyjaśnienie, że jest dobra i zła sztuczna inteligencja, skąd się wzięła ludzkość na ziemi, ale bynajmniej nie usłyszymy tu żadnego staromodnego przesłania o Stwórcy.
Generalnie narracja z filmu może się podobać człowiekowi współczesnemu, wychowywanemu przez gry komputerowe i kanały z filmami, które mają wysoką oglądalność, ale niekoniecznie komuś głębiej zainteresowanemu poważnemu docieraniu do prawdy o świecie, powstaniu życia, i szukającemu odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne: skąd przybywamy, kim jesteśmy, dokąd idziemy.

Film obejrzałam , aby napisać recenzję.
Czy obejrzałabym go po raz kolejny? Nie.

Świątecznie

Drodzy,

chyba już zauważyliście, że nie jestem tradycjonalistką, co nie przeszkadza mi w tym dniu, który dla wielu wierzących jest z tradycyjnego punktu widzenia uroczystym, zapewnić Gości mojego bloga, że jest to dla mnie przyjemność, gdy mnie tu odwiedzacie, a jednocześnie jest to dla mnie ważnym sygnałem, że to, co robię, pisując tutaj, jest również ważne i w jakimś stopniu pomocne, tym, którzy tu zaglądają.

W moim rozumieniu, ta Najlepsza Nowina dla wszystkich wierzących, że Chrystus zmartwychwstał, powinna nam towarzyszyć każdego dnia, i być mottem przewodnim, na czas naszej ziemskiej egzystencji, zwłaszcza wtedy, gdy wokół robi się coraz ciemniej , a zło gęstnieje i próbuje zawładnąć duszami ludzkimi.

Wtedy jednak pamiętajmy o tym, że to Stwórca jest Zwycięzcą Ostatecznym nad ciemnością, złem i śmiercią, i to On przeprowadzi nas poza śmierć, gdzie czeka nas świat odrodzony, o jakim czytamy:
Obj. 21:3-5
3. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi,
4. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.
5. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe,

Tej nadziei się trzymajmy!

Przebudzator teoretyczno-praktyczny, czyli..

Do sformłuowania poniższej ankiety, (ponownie w trybie retorycznym), skłonił mnie materiał z kanału RealWorld na portalu youtube, pod tytułem: Teorie Spiskowe – TVP – Pytanie na Śniadanie (Analiza) 

Polecam ten materiał, szczególnie jeśli chodzi o omówienie jednego z zagadnień tam poruszonego, a dotyczącego teorii płaskiej ziemi.

Autor wyjaśnia przy okazji omawiania w/w tematu, czym jest trivium.

Trivium to wolna sztuka, została usunięta (datowanie mainstrimowo na ciemne wieki średnie), i zastąpiona naśladowniczym systemem, stosowanym w powszechnej edukacji : powtórz za mną.

Problem ludzi w czasach współczesnych polega na tym, że ludzie są zachęcani do reagowania z poziomu emocjonalnego, co umożliwia manipulowanie ich zachowaniami, poprzez ideologie i koncepcje, i czyni uległymi na zawierzanie 'autorytetom’.

Tak, jesteśmy tego uczeni od przedszkola.

W materiale usłyszymy jeszcze o reptylianach, oraz o pozostałych tematach uznawanych za teorie spiskowe.

Co do reptylian, elfów i innych istot tajemniczego pochodzenia, mam inne zdanie , niż zostało zaproponowane w omówieniu, aczkolwiek bardzo doceniam postawę , która charakteryzuje wszystkich szczerych badaczy rzeczywistości, którzy chcą mieć całkowitą pewność, że coś istnieje lub nie, poprzez własne doświadczenie.
Autor nie doświadczył póki co, interakcji z w/w fenomenem, w stopniu, który by mu umożliwił obserwacje w tym zakresie, dlatego jest sceptyczny i ja rozumiem takie podejście.

A teraz zapraszam do Ankiety.

Co robisz, gdy masz do czynienia z hasłem teorie spiskowe?

1. Ufasz ekspertom od teorii spiskowych, którzy wypowiadają się o nich w mainstrime, i uważasz, że taka ekspercka opinia wystarczy, aby uznać, że mają oni rację, dlatego nie musisz już się w ten temat zagłębiać sam.

2. Nie jesteś zainteresowany dociekaniami, w tematach, o których mówią teorie spiskowe, bo:
a) nie masz czasu,
b) nie masz ochoty,
c) trochę się boisz się, że to może być prawda, a nie chcesz być zaliczony do grona szurów.

3. Nie ma znaczenia czy obowiązująca koncepcja świata jest prawdziwa, czy nie, o ile nie stanowi to przeszkody w robieniu kariery i zarabianiu pieniędzy.

4. Nie ma znaczenia czy obowiązująca koncepcja świata jest prawdziwa, czy nie, bo uważasz, że nie ma to żadnego wpływu na Twoje życie.

5. Nie masz motywacji do poszukiwań prawdy o świecie, i uważasz, że ziemia może mieć kształt, jaki chce.

Matka Cobb zwana świętą w perkalu,.. i moja kolejna podróż w czasie :)

Z postacią Eunice Cobb , z domu Parson, spotkałam się na kartach książki pt.: Oni znali swojego Boga, tom 1, autorstwa E. i L. Harvey oraz E. Hey. Książka jest przetłumaczona na j. polski i również dostępna w internecie.

Jest to zbiór historii życia ludzi oddanych całym sercem Stwórcy, żyjących w różnych okresach, ale z podobnym zapałem, determinacją i konsekwencją, podążających wytyczoną w jakimś momencie życia, drogą wiary, która ożywiona i wzmocniona przez bezpośrednie działanie Boga, przemieniała ich serca, dusze i umysły.

Matka Cobb, która w młodości była elegantką, dbającej o każdy szczegół jej stroju, gdy została poruszona potrzebą przeżycia prawdziwego dotknięcia miłością Stwórcy, zrozumiała, że potrzebuje przemiany w tej dziedzinie życia, co uczyniło z niej w kobietę, której skromność w ubiorze stała się dla niej osobiście, kluczem do wypłynięcia na głębię wiary.

Jak czytamy w jej biografii: ’ Prawdopodobnie dlatego, że kiedyś tak wiele dla niej znaczyło pokaza­nie się, aby zupełnie oddzielić się od wszelkiego świeckiego przepychu, pani Cobb postanowiła naśladować przykład Jezusa, który „będąc bogatym stał się dla nas ubogim”. Zdecydowała obywać się bez kosztownego powozu swego męża. Zamiast tego wybrała pieszą wędrówkę, identyfi­kując się przez to z pokornymi biedakami. Obcięła swoje piękne loki i zaczęła nosić czepek. Jej suknie zrobione były z niebieskiego perkalu.’*

Zacytuję jeszcze jeden fragment z w/w biografii:
’Mała, stara kobieta w perkalu szła naprzód, nie obawiając się żadnej pogody, miłując wszystkie dusze, modląc się, poszcząc i radując się spo­łecznością z Ojcem, który dał jej nieopisane bogactwo. Jednak życie w od­dzieleniu miało swoje chwile bólu. Nawet jej lider powiedział do niej: „Sio­stro Cobb, przynosisz nam wstyd. Twojego stroju nie wypada nosić w miejs­cu publicznym. Gdybyś ubierała się trochę podobniej do innych ludzi, miała­byś na nich większy wpływ. Tolerujemy cię jedynie z powodu twojego wieku”.’

W naszej epoce wszech ogarniającej mody, dostępnej masowo, chyba trudno jest nam sobie wyobrazić, że mogłybyśmy być nieczułe, czy nieczuli, (mężczyźni może trochę mniej są podatni), na rzeczy ładne, w których możemy wyglądać korzystnie i czuć się dobrze, że mogłybyśmy znaszać jakąś jedną sukienkę, do momentu, w którym , usłyszelibyśmy podobne słowa, które kiedyś usłyszała matka Cobb.
Jak widać każda epoka ma swój dress-kod, a także, co może obecnie zaskakiwać, opinia, że ubiór może mieć wpływ na to, jak postrzegają nas inni, nie jest wcale nowym wynalazkiem.

Postać matki Cobb, jakiś czas temu zainspirowała mnie, nie tylko do polecenia w/w książki z jej biografią oraz pozostałych w niej wymienionych, ale również do wybrania się w kolejną podróż w czasie, do której skompletowałam strój.

Czy wpisuję się dobrze w epokę, w której matka Cobb prowadziła swą ziemską egzystencję? Mam nadzieję, że w wieczności będę mogła te szczegóły omówić bezpośrednio  matką Cobb :), ale przypuszczam, że byłaby zadowolona przynajmniej z tego faktu, że sam strój udało mi się stworzyć właściwie bez zbędnych nakładów finansowych, zgodnie ze skromną dewizą: ’użyj co masz’. , którą zasłyszałam kiedyś od pewnej kreatywnej dezajnerki wnętrz.

*Tak więc spódnicę uszyłam własnoręcznie z wysłużonego prześcieradła z błękitnej bawełny, która wygląda jak perkal.
Współczesny daszek przeciwsłoneczny, zakupiony w cenie promocyjnej, jako jedyny zakup do tej stylizacji, świetnie spełnił rolę historycznego czepka typu bonnet. Wstążki do czepka miałam z zapasów.
Żakiet, który bardzo dobrze wpisuje się w stylizację, oraz ażurowe rękawiczki, też już miałam w swojej kolekcji.
Botków na foto nie widać, ale też się wpisują w epokę, i już je miałam do poprzedniej stylizacji z epoki.
No i Biblia, to wersja KJV, którą lata temu przywiozłam z Anglii.

Do sesji w wersji studyjnej, którą o ile będzie to możliwe, chciałabym wykonać w studio fotograficznym, gdy taka okazja się nadarzy, mam pożyczoną niebieską koszulę, z materiału a’la perkal. Będzie dobrze komponować się w komplecie ze spódnicą, i wyglądać jak góra od sukienki.

Póki co, foto z niedzielnego pleneru: 🙂

Zapowiedziany Dodatek studyjny:

p.s. Bluzki nie musiałam pożyczać, udało mi się ja zdobyć na własność. 🙂

———————————
Moja uwaga:
Jeśli ktoś trafi na tekst ’Matka Cobb Święta w perkalu’, na stronie Zanotowane.pl, to w akapice, który cytuję poniżej, wkradł się na tej stronie, w ostatnim zdaniu akapitu, błąd. Zamiast słowa 'śniętych’, powinno być ’ świętych’ :

’11 grudzień. Och, więcej robotników do tych żniw! I będziemy ich mieli, kiedy otrzymamy chrzest ognia. Zakopane talenty we wszystkich naszych zborach – uzdolnione, wykształcone niewiasty, które mogłyby być mocą Bożą dla swojego pokolenia, kiedy żyją; a kiedy umrą, ich działania podą­żałyby za nimi – ci wszyscy nie liczą się w Kościele, jeśli chodzi o chęć życia całkowicie dla Boga. Och, więcej świętych niewiast!”

Kawa z Bianką, a nawet dwie, czyli..

Przebudzator w kosmicznym dizajnie.

Staram się nie za często popadać w poranne sarkastyczne nastroje, a tym bardziej dawać im literacki upust, ale dzisiaj nie mogłam się temu oprzeć.

Ponieważ oprócz porannej kawy, nic mnie u progu mojej codzienności tak nie pobudza do rozmyślań nad zawiłościami tego świata, jak kolejna kawa, albo wieści kosmiczne, dlatego z zainteresowaniem przeczytałam podsunięty mi dzisiaj przez mojego małżonka kosmiczny temat; o elektryzującym tytule: Astronomowie stracili trzy egzoplanety.
Co się właściwie stało?
Okazały się być innymi obiektami.

Materiał jest z listopada ub. roku, więc nie mam pewności, czy w międzyczasie astronomowie nie dokonali kolejnych przełomowych odkryć, ale jeśli tak, to liczę, że mój małżonek ponownie podeśle mi, do porannej kawy, jakiś stosowny materiał.

Z w/w artykułu dowiadujemy się, iż astronomowie zajmując się liczeniem egzoplanet, cokolwiek to miałoby oznaczać; doliczywszy się ich już prawie 5 tysięcy, doszli do naukowego odkrycia, że trzy z nich, należy usunąć z listy, gdyż są one ’zbyt duże na egzoplanety i są to zapewne gwiazdy’.

Tak więc dzięki przytomności umysłu astronomów, kolejne trzy gwiazdy mogły dołączyć do naukowej Alei Gwiazd, co nie powinno nikomu z nas, czyli zwykłym ludziom, spędzać snu z oczu, ani przeszkadzać w pracy, lub innych, codziennych aktywnościach.

Gdybyśmy jednak chcieli uparcie dociekać, czym są owe egzoplanety, to artykuł w dalszej treści, wychodzi naszym dociekaniom na przeciw, i informuje, iż: ’ Egzoplanety to światy, które orbitują wokoło innych od Słońca gwiazd’. W tym momencie, jeśli jeszcze do kogoś nie dotarły wieści, że wszechświat jest tak ogromny, iż jest w stanie pomieścić inne światy, a co więcej, że naukowo, jako ludzkość, jesteśmy zobligowani do odkrywania tych nowych światów, i po to właśnie trudzą się naukowcy, niemal z całego naszego świata, czy też naszego egzoświata, jak zapewne mogliby postrzegać nas mieszkańcy tych innych egzoświatów, zakładając, że ci mieszkańcy istnieją i byliby zainteresowani tym, co się dzieje w naszym egzoświecie. Ale takie sprawy pozostawmy już do badania naukowcom, bo po to przecież oni są.

Z artykułu wynika, że takie światy, czy też egzoplanety, można znajdywać za pomocą teleskopu Keplera.
Mimo, iż w tym momencie jeszcze nie do końca zdążyłam przejść z fazy porannej do przedpołudniowej, gdyż druga kawa dopiero przede mną, nie mogłam się oprzeć sprawdzeniu, info o teleskopie.

No i idąc dalej tym tropem, natknęłam się na niezbity dowód w postaci grafiki komputerowej, od NASA, jak taki aparatus wygląda, i nawet jeśli nie wszyscy jesteśmy przekonani, czy to w porządku, że to nie jest po prostu zdjęcie, to z drugiej strony widać, że graficy z Nasa nie zasypują gruszek w popiele, ale futurystycznie podążają za nowoczesnym dizajnem. Element świetlny owej aparatury przypomina bowiem lampę, led w kształcie okręgu, którą montuje się jako zwis, albo podtynkowo na suficie.
Co do reszty elementów nie jestem pewna, bo nikną, stapiając się dyskretnie z tłem, aczkolwiek, gdy się dobrze przyjrzeć, mnie przypominają odkurzacz wodny starego typu.

Gdy podążymy dalej za podanymi w tekście linkami, dowiadujemy się, iż teleskop Kepplera, przeszedł już po 10 latach wytężonego wypatrywania egzoplanet na emeryturę. Miłe zaskoczenie, dla kogoś, kto z tego powodu może poczuć, że ma coś wspólnego, z nauką najwyższego lotu i przeznaczenia, aczkolwiek u większości zwykłych ludzi, przechodzenie na emeryturę trwa nieco dłużej. i odbija się mniejszym echem w naszym egzoświecie.

Jednak NASA zaskakuje jeszcze bardziej nowoczesnym i śmiałym naukowo dizajnem, bo jak się okazuje, wysłała w zeszłym roku nowy teleskop o nazwie TESS, którego imponujące możliwości są opisane tutaj.

Co prawda futurystyczne grafiki komputerowe, które tam widzimy, oraz ich opis skłania do refleksji, kto i czym zrobił te zdjęcia, skoro teleskop chyba sam się nie potrafi fotografować?
No ale może ja po prostu o czymś nie wiem, bo przecież to możliwe.

To tyle na dzisiaj w kwestii przebudzatora porannego, ale chyba i tak wystarczy, zwłaszcza, że w międzyczasie musiałam jednak napić się drugiej kawy, aby móc unieść ciężar gatunkowy tych wszystkich naukowych rewelacji i grafik od NASA, i jeszcze potem wykrzesać w sobie siły do codziennych zajęć.

’Ukryte na widoku’, czyli.. część 2.

Pisałam już jakiś czas temu na temat skamieniałych dowodów na to, że świat jest inny, niż usiłuje nam to przedstawiać edukacja i mainstrim.

Polecam niniejszym kolejne materiały , dobrze wpisujące się w określenie: ’ukryte na widoku’, jednego z niezależnych badaczy rzeczywistości, które pokazują świat o jakim uczono nas myśleć, że istnieje tylko w bajkach, mitach i legendach, a którego artefakty są możliwe przez nas do oglądania, ale współczesny człowiek ma tak przeformatowany umysł, że w większości, nie jest w stanie stanąć z tą rzeczywistością oko w oko, gdyż jego umysł, nauczony przez lata funkcjonowania w dysonansie poznawczym, wzdraga się przed prawdą, jakby wyjętą ze starożytnych mitów i ludowych baśni.

Prawda o świecie, na jakim przyszło nam egzystować, jest wstrząsowa wielokierunkowo i do tego stopnia, że jak to przekazuje ów niezależny badacz w prezentowanym materiale tutaj.

 – że ludzie współczesnego społeczeństwa boją się takiej trudnej i niewygodnej, dla zindoktrynowanego umysłu prawdy o świecie, więc mogą reagować śmiechem lub krzykiem, gdy się im udowadnia, że nie żyjemy na kręcącej się kuli z zakrzywiającą się wodą, oraz pokazuje dowody na skamieniałe ciała tytanów ludzkich kształtów, smoków, drzew, skamieniałych pod wpływem nieznanych technologii, i stopionych skał, przykrywających budowle.

Polecam również pozostałe materiały z kanału tego badacza o nicku Divergent, na portalu youtube, o w/w tematyce.


p.s.
Moje blogi zostały niedawno przeniesione na nowy serwer, to spowodowało trudności techniczne, i dlatego licznik nie powrócił już do swej starej formy. Niestety, podobno tak się dzieje po dokonaniu aktualizacji, i nie da się tego zmienić.
Możliwe, że ta aktualizacja, która jest obecnie, będzie musiała również być ponownie zaktualizowana, więc z góry przepraszam, jeśli to spowoduje ponownie jakieś problemy techniczne.

’Ukryte na widoku’, czyli..

O tym, że podróżować jest bosko, dowiadywaliśmy się jakiś czas temu z popularnych przebojów, albo jeżdżąc palcem po mapie, a obecnie przekonują nas o tym różni influencerzy, którzy dzielą się swymi doznaniami, ze swych lajfstajlowych podróży to tu, to tam, umilając zwykłą egzystencję, zwykłym ludziom, w ich kanapowych zaciszach.

I chociaż wygląda na to, że dla większości zjadaczy zwykłego, codziennego chleba, era eksploracji w stylu Magellana, czy innych wysłanników na szersze wody, zakończyła się na dobre, to przecież niestrudzeni żadnymi trudnościami Eksplorerzy, zawsze mogą sięgać wyobraźnią do czasów odległych i próbować dociekać, jak to drzewiej bywało, gdy ruszały, armady na podboje nieznanego świata, i zastanawiać się, dokąd one właściwie mogły dopłynąć, czy też dotrzeć drogą lądową, i czy z tych niezwykłych wojaży, z których przetrwały do naszych czasów skrawki mitów i legend, znanych z dostępnej literatury, pozostało może coś więcej?

Na przykład jakieś bardzo stare mapy?
Czy jednak można im ufać, mimo iż o starych mapach już wiadomo, ( tym, którzy się tym tematem trochę głębiej interesują), że im starsza mapa, tym więcej szczegółów zawiera w miejscach, w których na mapach współczesnych są już tylko białe plamy. Na przykład w rejonach tak zwanych biegunów płn. i poł.

Ale co wtedy, jeśli okazałoby się, że nawet tym najstarszym mapom, nie do końca można ufać, albo nawet wcale?..

Jakiś czas temu, jedna z Czytelniczek mojego bloga, którą niniejszym pozdrawiam 🙂 poleciła mi mailowo materiał, w moim odczuciu naprawdę wart zapoznania się z nim, a przedstawia niezwykle prawdopodobną koncepcję odwzorowania zarysów, swoistej mapy okręgu naszego świata, oraz większej, nieznanej z żadnych innych map, połaci lądów i wód.
Jest to mapa 'ukryta na widoku’,  a 'jak i gdzie?’, zostało pokazane i omówione w materiale pod tytułem Utracona historia płaskiej Ziemi część 7 – Znany świat

Autor wyjaśnia, dlaczego wszystkie obecne mapy, jak i te starsze, do których można dotrzeć pokazują nieprawidłowe zwrotniki, i dlaczego jest to kluczowe, aby i tym wiedzieć, gdyż to czyni wszystkie te mapy fałszywymi.

Wiedza o tym zmienia w tym temacie wszystko.

Autor wyjaśnia, dlaczego w związku z powyższym, wygląda na to, że ktoś nie chce, abyśmy wiedzieli w jakiej erze obecnie żyjemy.

Autor prezentuje konkretne konkluzje:

Wszystkie mapy, Merkator itd, albo są po pierwsze: oryginalnymi mapami , które należały do okresu, który miał miejsce tysiące lat temu, i otrzymały fałszywe daty i narracje dotyczące ich powstania,
albo po drugie: są zmanipulowanymi kopiami i wersjami oryginalnych map, które powstały ponad 2160 lat temu.
albo po trzecie: wszystkie są fałszywe i zostały stworzone podczas wielkiego resetu ostatnich kilkuset lat, aby wygenerować fałszywą historię i oś czasu, oraz aby utrwalić fałszywą narrację historyczną, i wzmocnić heliocentryzm Galileusza.

Autor jest zdania , iż z tych trzech opcji , druga i trzecia jest najbardziej prawdopodobna.

Czy zatem nie ma ani jednej mapy, której można byłoby zaufać?

Autor , który w pewnym momencie znalazł się w punkcie, jak mu się zdawało bez odpowiedzi, jednak ją uzyskał.

W materiale została zaprezentowana mapa Stergiosa.

Co pokazuje owa mapa?

Zobaczymy na niej lądy znane i coś jeszcze, zarys lądów i mórz, zupełnie nieznanych z żadnych map, które widzieliśmy.
Zostały na niej zmapowane również strefy czasowe, pory roku, trasy lotów, odległości.

Znakomity materiał, który trzyma w napięciu każdego szczerego badacza rzeczywistości.
Polecam!

c.d.n.