Wszystkie wpisy, których autorem jest Bianka

Luźne przemyślenia, czyli..

..reminiscencje pofilmowe

W moim odczuciu, niektóre filmy, mają w sobie przesłania tak skonstruowane, że człowiek przebudzony do prawdy o świecie potrafi je wypatrzeć na pierwszy rzut oka, a człowiek , który jeszcze tkwi mentalnie w matriksowej kapsule, nie zauważy, że zostaje przez takie ‘skonstruowane’ informacje jeszcze głębiej zindoktrynowany do określonego postrzegania świata.

Przykładowo, pewien film duńskiej produkcji, sprzed kilku lat, opowiadający o perypetiach na dworze królewskim, w ‘osiemnastym wieku’*, gdzie mamy do czynienia z postacią pewnego lekarza, który wykorzystując swój wpływ na osobę niezrównoważonego króla, próbuje wprowadzić nowatorskie, jakby się wydawało na owe czasy, rozwiązania.

Tak się akurat składa, że te rozwiązania wpisują się z niezwykłą aktualnością w obecne czasy, zaskakując koincydencją dziejową, mogąc prowadzić widza przytomnego, do konkluzji, że wydarzenia te wyglądają jakby miały charakter cyklicznie zaplanowany, oraz, że sam reżyser należy do grona wizjonersko dobrze poinformowanych, albo przynajmniej posiadających intuicję, która pozwoliła wpisać mu się z konkretnym przesłaniem, w czasy wtedy jeszcze przyszłe.

Sama postać głównego bohatera, owego lekarza, jest przedstawiona w taki sposób, że wzbudza sympatię widza, który odbiera tę postać jako światłą jednostkę, próbująca działać dla dobra ogółu.
Temat romansu z królową, który jest już sugerowany w samym tytule filmu, wydaje się tu być banerem, mającym raczej przyciągnąć uwagę szerszej, widowni, ukierunkowanej na pikantne duńskie ciasteczka ale tak naprawdę tu chodzi o inne sprawy.

Widownia w większości polubi głównego bohatera, widząc w nim kogoś wykraczającego wiedzą i myślą, poza czasy, w których żyje.
Dlatego taka postać, może stać się autorytetem dla współczesnego odbiorcy. Cokolwiek zrobi , lub powie, będzie to przez widza ocenione jako właściwe. Nie podlegające krytyce, lub zakwestionowaniu.

Zabieg kształtowania opinii ogółu, za pomocą rożnych ‘autorytetów’, bywa przeważnie skuteczny, i jest to zasada uniwersalna, o czym zdają się wiedzieć nie tylko reżyserzy filmowi, ale również ci, od innych spraw.

Gdyby to teatrum, w którym się znajdujemy, było tylko fikcyjną inscenizacją, zabawą, grą, z której moglibyśmy w każdej chwili wyjść, gdybyśmy zechcieli, to nie byłoby się czym przejmować, ale powinno nas pobudzać do myślenia, jeśli kiedykolwiek mieliśmy wrażenie, podobne do tego, jakie miał bohater filmu ‘Truman show‘, gdy zaczął zauważać wokół siebie różne ‘anomalie’, które nie prowadzą do konkluzji, że żyjemy w rozwojowej cywilizacji, ukierunkowanej na troskę o nasz błogostan, a raczej znajdujemy się, czy to się nam podoba, czy nie; na arenie gladiatorów, obserwowani przez chimeryczny tłum, mający możliwość zlajkowania nas kciukami, w górę lub w dół, za przyzwoleniem panteonu wybrańców, uważających się za bogów, którzy rozdzielają wieńce laurowe według zasług, które wypracujesz sobie na tej arenie.

* Ciekawe spostrzeżenia na temat literackich postaci i przeniesień czasowych, można usłyszeć w tym materiale.

(Jeśli chodzi o materiały z kanału Aevar, a w tłumaczeniu polskim umieszczone na kanale Ewaranon.pl, to przychylam się do opinii w tych konkretnych materiałach, które już poleciłam na tym kanale, ( dotyczących kształtu ziemi).
Nie podzielam opinii wszystkich, na tym kanale prezentowanych.)

Dziś pytanie – dziś odpowiedź, czyli..

Przy porannej kawie, zastanawiałam się nad meandrami różnych udziwnień w modzie, w czasach zwanych epoką wiktoriańską, – w ramach skojarzeń z epokową sesją zdjęciową*, w której miałam przyjemność uczestniczyć w sobotę, –  a która, nota bene, dotyczyła zapowiadanych już wcześniej na moim blogu, zdjęć studyjnych do postaci matki Cobb.

*w temacie pt.: Matka Cobb zwana świętą w perkalu.. i moja kolejna podróż w czasie. 🙂

I tutaj dochodzę do clue tego, o czym zasygnalizowałam w samym tytule: ‘dziś pytanie, dziś odpowiedź‘ , gdyż rozmyślając nad wspomnianymi, różnymi udziwnieniami w modzie, takimi, jak na przykład; ponadnormatywnie obszerne damskie krynoliny, o różnych kształtach, zaczęłam spontanicznie oglądać materiał na youtube, na kanale pani, która pracuje jako anastezjolożka w szpitalu, a jej jeszcze inną pasją, jest szycie sobie kostiumów historycznych, a następnie uwiecznianie się w nich na sesjach fotograficznych.

Otóż w w/w filmiku, ku memu zaskoczeniu, zauważyłam, zgodność w skojarzeniach, które miała owa pani , z moimi skojarzeniami, jeśli chodzi o kształt krynoliny:
Jak to zostało pokazane jako ilustracja w w/w materiale, zarówno jej, jak i mnie, taki kształt krynoliny skojarzył się z kształtem istoty zwanej centaurem, mającej część z człowieka a tylną część jakby tułowia końskiego.

No i bingo! W tym miejscu moje dociekania, podążając za tymi wiadomościami, do których już zdołałam dotrzeć, przywiodły mnie do takiej konkluzji, że być może właśnie, pewne modowe ponadnormatywne udziwnienia, były/ są spowodowane chęcią ukrycia cech, które niezależni badacze określają jako hybrydzie?

W naszych czasach, też stosuje się różne zabiegi stylizacyjne, gdy ktoś chce ukryć mankamenty sylwetki, albo uwypuklić jej atuty, aczkolwiek mają one zawsze na celu poprawę wizerunku, a nie jego zniekształcenie, jak to ma miejsce, gdy mowa o udziwnieniach.

To by tłumaczyło wiele, w materii, więcej niż ekscentrycznych udziwnień modowych, które przewijały się przez różne okresy, jak na przykład bardzo wysokie nakrycia głowy, które mogłyby skrywać długie czaszki, albo bardzo szerokie krynoliny, nie tylko te z częścią tylną, ale również z ekstremalnie rozłożystymi częściami po bokach, przypominających kształtem wielkie, prostokątne pudło. Co też one ewentualnie mogłyby skrywać?
Jakaż kobieta chciałaby chodzić w czymś tak mało upiększającym i niewygodnym, jeśliby naprawdę nie musiała? Tutaj wyobraźnia skłania do przypomnienia sobie mitycznych hybryd, o wyglądzie jakby ośmiornic w części dolnej, albo ogona rybiego, czy wężowego? (Meluzyna).

Albo zwyczaj zakładania kobietom obręczy na szyję w pewnym plemieniu gdzieś z okolic Tajlandii. Podobno nie wiadomo nawet dokładnie skąd się wziął, już pięcioletnim dziewczynkom zakłada się te obręcze i z czasem dokłada. W ten sposób szyja, poprzez obniżony obojczyk, wygląda na nienaturalnie wydłużoną.
Czy nie przypomina to widoku istot, z długimi szyjami, zwanymi szarakami?

Albo taki jeszcze całkiem niedawno stosowany, okrutny zwyczaj krępowania stóp w pewnych rejonach Azji, oficjalna legenda głosiła, że jakaś księżniczka chciała mieć małe stopy i zaczęła je obwiązywać i potem z tego zrobiła się taka ‘moda’, ale to nie jest prawdopodobne, aby kobiety, zwłaszcza takie, niższego stanu, które musiały pracować, chciały takiego okaleczenia dobrowolnie, i chciały znosić ciągły ból, bo taka była moda.
W moim odczuciu kryła się za tym okrutnym zwyczajem, jakaś mroczna tajemnica, na przykład o stopach dziwnego kształtu, przypominających hybrydzie faunie kopyta.

Misjonarka Gladys Aylward, która została mianowana Inspektorem Stóp, przez mandaryna chińskiej prowincji, w której zamieszkała, wspominała, że te okaleczone obwiązywaniem od wczesnych lat dziecięcych, stopy kobiet, przypominały końskie kopyta, na których kuśtykały, nie mogąc normalnie się poruszać. Zadaniem Gladys, jako Inspektora Stóp, miało być wyrugowanie tego okrutnego zwyczaju.

Polecam niniejszym książkę, która przedstawia misjonarkę Gladys Aylward i jej wkład w zniesienie okaleczania stóp kobiet w rejonie Chin, do których przybyła.
Książka nosi tytuł: Gladys Aylward, Przygoda całego życia. Można wysłuchać w formie audio, w kilkunastu częściach, na youtube

Bardzo polecam zapoznanie się z w/w życiorysem książkowym, gdyż hollywoodzki film, który został nakręcony na kanwie postaci i misji Gladys Aylward, z Ingrid Bergman w roli głównej, odbiega znacznie od do tego, co w rzeczywistości przeżyła Gladys Aylward.
Książka ujawnia wstrząsowe wręcz szczegóły z jej życiorysu, pełnego nieprzewidzianych zwrotów akcji i wydarzeń, tej niestrudzonej i niezłomnej w walce ze złem, bohaterki wiary w Chrystusa.

Ta skromna kobieta, postrzegana w jej środowisku, jako bez ‘kwalifikacji’ i ‘stosownego wykształcenia’, by jechać na misję do Chin, została potężnym narzędziem, w rękach Stwórcy, który nie potrzebuje zaświadczeń o ukończonych szkołach, uniwersytetach, tytułach i stopniach w hierarchii. ale wspiera ducha ochoczo chcącego Mu służyć. I to jest aktualne w każdych czasach.

Chleba naszego powszedniego, część 2.

Czasami sięgam wyobraźnią do zarania prawdziwie pięknych czasów, gdy Adam i Ewa mieli możliwość po prostu zrywania pysznego jedzenia z drzew, i wszystko było bardzo pięknie, zdrowo i dobrze, i byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie ten jeden owoc z niewłaściwego drzewa! Od tego momentu wszystko jest tylko gorzej, i nie da się tego naprawić, nawet przy najlepszych chęciach i staraniach, i wysiłkach dobrej woli, bo choćbyśmy nie wiem jak bardzo starali się żyć pięknie i zdrowo, to w końcu nadchodzi ten moment, przed jakim staje każdy, również ten kto nie żył pięknie i zdrowo, czyli u progu wieczności.

Oczywiście, w czasie ziemskiej egzystencji, zwłaszcza jeśli trwa długie lata, jakość życia ma znaczenie, jest to niejako naturalnym i zdrowym pragnieniem każdej istoty; dążenie do piękna, zdrowia i wygody, które z upływem lat zaczyna doceniać się coraz bardziej, ale jako wierzący wiemy już, wobec perspektywy wieczności, co i dlaczego na tym ziemskim planie poszło ‘nie tak’, i że to wszystko tutaj nie jest warte matriksowej ‘wszelkiej ceny’, całego tego niepotrzebnego i doczesnego spinania się, i wpinania się, od świtu do nocy, by zaspokoić wygenerowane przez matriks ‘obrazki z wystawy’, w pogoni za ułudą tego, co większość śmiertelników uważa za życie, a co jest jego doczesnym substytutem i cieniem, ubranym w szaty króla, który jest nagi.

To śmierć jest największym i kluczowym problemem całego rodzaju ludzkiego, a stan ten dotyczy nie tylko ciała, ale całej istoty ludzkiej, w jej duchowym aspekcie, a na to posiada jedyne skuteczne lekarstwo tylko sam Stwórca!

Przyznaję, że przez długi czas miałam sporo żalu do prarodziców, za ten incydent dziejowy, który spowodował tak nieodwracalnie negatywne skutki na tym planie, no ale nie można zapominać, kto tutaj jest najbardziej winny takiego niefortunnego biegu wydarzeń, i do kogo należy mieć tu największe i niewybaczalne pretensje.

Jednakże cóż za cudowny przekaz, dla kogoś, kto zechce temu uwierzyć, że nasz Ojciec w Niebie przygotował wyjście ze zła, ze śmiertelnego, diabolicznego labiryntu i sieci, która oplata cały ten zepsuty świat, i stworzenie, które wzdycha, boleje, choruje, płacze, cierpi głód i znosi różnego rodzaju przeciwności, a w końcu opuszcza śmiertelne ciało..

Dlatego najważniejszym w życiu jest to, aby dowiedzieć się co dalej, czyli jak wygląda Boży Plan, dla pięknego i zdrowego życia wiecznego, gdzie płaczu, zła, śmierci już nie będzie!**
Gdzie realizuje się cudowna obietnica zmartwychwstania całego człowieka, w tym jego ciała, które przybiera formę ciała uwielbionego, nie podlegającego zniszczeniu, znikomości, cierpieniu i śmierci!.***

A póki co, pozostaje mieć nadzieję, i życzenie; obyśmy jak najdłużej mieli tę łaskę od Stwórcy, by nie dawać się wciągać za daleko w ułudy matriksa, w który w ogromnej większości, niestety na tym fizycznym planie, mniej lub bardziej, jesteśmy wpleceni, i aby w ogóle było co jeść, no i by było to ciągle w miarę, pod każdym względem zjadliwe, a czasami nawet czekoladowe, i aby na przykład, nie zawisło nad nami widmo z kultowego film pt. ‘Zielona pożywka’. Film , co prawda, gdy w wszedł na ekrany, prezentował, (jak o tym zwykło się myśleć), wizje przyszłości, no , ale gdy spotykam się niekiedy z hasłami sugerującymi, że przyszłość jest teraz, to gdzieś na horyzoncie zdarzeń zapala się czerwona lampka.


**
Obj. 21:3-7
3. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi,
4. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.
5. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe,
6. I rzekł do mnie: Stało się. Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota.
7. Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem.

***
1 Kor. 15:42-58
42. Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone;
43. Sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy;
44. Sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe.
45. Tak też napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym.
46. Wszakże nie to, co duchowe, jest pierwsze, lecz to, co cielesne, potem dopiero duchowe.
47. Pierwszy człowiek jest z prochu ziemi, ziemski; drugi człowiek jest z nieba.
48. Jaki był ziemski człowiek, tacy są i ziemscy ludzie; jaki jest niebieski człowiek, tacy są i niebiescy.
49. Przeto jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak będziemy też nosili obraz niebieskiego człowieka.
50. A powiadam, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone.
51. Oto tajemnicę wam objawiam: Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni
52. W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni.
53. Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność.
54. A gdy to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy wypełni się słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie!
55. Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?
56. A żądłem śmierci jest grzech, a mocą grzechu jest zakon;
57. Ale Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
58. A tak, bracia moi mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu.


Chleba naszego powszedniego, część 1.

Po kilku wykładach, które ostatnio wysłuchałam z ciekawości, na temat porad, co i jak jadać w dzisiejszych czasach, aby żyć pięknie i zdrowo, tudzież po obejrzeniu propozycji kilku przepisów, na tak zwane ‘zdrowe desery’, taki oto, poniższy wierszyk* mi się zrymował, gdy zza szyb kredensu, uśmiechnęła się do mnie , moja ulubiona czekolada mleczna, pochodząca z kraju, gdzie tykają ponoć najlepsze zegarki:

*Gorzka zdrowotnie wygrywa,
chociaż jest mało zjadliwa.
Lecz mówią, że tylko ona
jest dozwolona.

Nie myśl o mlecznej,
bo to niedorzeczne.

W moim odczuciu, w obliczu różnych spraw, jeśli to jest możliwe, dobrze jest móc i chcieć odnajdywać w tym, w czym się da, tak zwany złoty środek; bez przesady i z umiarem, ciesząc się tym, co jeszcze jest, i że jeszcze jest.

Dlatego czasami lubię zjeść kawałek ulubionej mlecznej czekolady.
Gorzkiej nie lubię, no chyba że wyjątkowo tę z miętowym nadzieniem.

Pewna vlogerka z Japonii, w jednym z jej vlogerskich filmików, ujmująco stwierdziła, (sparafrazuję), że; ponieważ w życiu dzieją się różne problemy, dlatego są lody czekoladowe.

Na ewentualnych podstępach, (przy braku umiaru i z przesadą), czekolady mlecznej, względnie lodów, lub słodkich deserów, nie koniec.

Otóż chodzą słuchy, że w tych dziwnych czasach, należy uważać na wszystko, co się wydaje, że jest do jedzenia.
Nawet na chleb powszedni.

Taki współczesny chleb powszedni, najwyraźniej nie ma nic wspólnego z tym, o którym mowa w modlitwie: ‘chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj’. Logika prowadzi do konkluzji, iż wtedy, to musiał być zupełnie inny, prawdziwy chleb.
Zresztą, gdy Pan Jezus chodził po ziemi, oraz jakiś czas potem, nieprzyjaciel nie miał szans, na wciskanie ludziom żadnych substytutów, z chlebem włącznie. Wiele jednak, niestety, zmieniło się z czasem.

Wobec powyższego, (również chodzą takie słuchy), że są tacy, którzy podjęli najradykalniejsze kroki, i odżywiają się nic nie jedząc, i to od kilkunastu lat. Jakoś to musi działać, skoro żyją i nie wyglądają jak chodzące szkielety.

Przyznam, że taki zaskakujący styl życia, można przyjąć za imponująco wygodny i tani, co w naszych czasach ma znaczenie, ale z chrześcijańskiego punktu widzenia raczej skłania do dystansu, (wyłączając okresy, w których wierzący decyduje, że będzie pościć).

Wierzę, że Stwórca nie bez przyczyny wyposażył człowieka, między innymi, w możliwość odczuwania przyjemnych doznań smakowych, i innych doznań, za pomocą pozostałych zmysłów, ale matriks/ świat, psuje swym zatrutym jadem, to co, zostało stworzone jako zdrowe, i nikomu nie odpuszcza, za chwile przyjemności, nawet te zupełnie naturalne, i nie muszące prowadzić do przesady.

Tak więc we wszystkim, trzeba być czujnym i uważać na podstępne zamysły złego.

c.d.n.

Motywator codzienny.

W codziennej poczcie otrzymuję jeden werset biblijny na każdy dzień, który jest mi przysyłany z portalu LC words.com Słowa zmieniające życie.Słowa z Biblii na każdy dzień.

Czasami tłumaczenie jest w moim odczuciu odbiegające od tego, z jakim jestem zaznajomiona, ( w tlumaczeniu BW), ale jak coś mi nie pasuje, to sobie to czytam w tej właśnie ‘starej’ wersji.

Słowo na dzisiaj , to 1 Jana 5; 11-12

Polecam kontekst, który brzmi:
1 Jan. 5:10-13
10. Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim.
11. A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego.
12. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota.
13. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny,

Prostota i jasność tego przekazu skłania do logicznej konkluzji, że oto mamy prosto i jasno wyłożone, jako kwintesencję wiary i niezachwianej pewności, że WIERZĄCY W SYNA BOŻEGO MA ŻYWOT WIECZNY.!

Jeśli dla kogoś, powyższe staje się przez wiarę prawdą objawioną, to czy trzeba czegoś ‘więcej’, coś ‘jeszcze’, czy istnieje ‘miejsce’ lub ‘grupa mniejsza, większa’, lub jakiś ‘przepis’, ‘rytuał’, czy ‘autorytet’, który sprawi, że ten przekaz może stać się dopiero wtedy bardziej ważny, lub bardziej prawdziwy?

Recenzja filmu..

MOONFALL
Uwaga: może zdradzać fabułę.

Akcja filmu rozgrywa się na księżycu, konkretnie w Kraterze Kryzysów, i na ziemi, na której nomen/omen, wydarzenia w tym kraterze, wywołują również potężny kryzys, i to na całej jej powierzchni, albo powiedziawszy, bardziej zgodnie z przesłaniem filmu: na całym ziemskim globie, którego widoku graficy od efektów specjalnych, widzom obowiązkowo nie szczędzą
Zresztą, jeśli chodzi o efekty specjalne, to od samego rozpoczęcia filmu dzieje się dość sporo.
Filmowi graficy komputerowi stanęli na wysokości zadania, bo wiedzą, że nawet jeśli NASA wysilać się już nie musi , bo kasa płynie tak czy siak, to oni owszem.
Największe wrażenie chyba robią sceny ‘w kosmosie’, zarówno, gdy wszystko idzie gładko, jak lot kabrioletem, jak i podczas nagłych zwrotów akcji, gdzie wszystko lata, wiruje, i wariuje. Zapierający dech jest widok księżyca, który jest coraz większy i w końcu staje  się ogromny tuż przy ziemi, prawie się o nią ocierając.

Są też widoki na  ziemi.

Moją ciekawość wzburzył widok fal, zwanych na filmie ‘grawitacyjnymi‘ , powodowanych księżycem, w których znajduję niejako ukryte przesłanie , dlatego nazwałam ten widok : Duchy grawitujące księżycowych fal.

Oto screen:

Wrażenie  zrobił na mnie tekst, który pada w momencie, gdy załoga startuje i prom, jest prawie zatapiany owymi falami: – Jesteśmy pod wodą chłopaki!

To zabrzmiało  prawie, jak częściowe ujawnienie.

Jest trochę ckliwych momentów, typowych dla amerykańskich scenariuszy, w stylu: ‘normalne życie, zanim to coś niespodziewanie nadeszło’.
No i oczywiście mamy kilku bohaterów głównych, w tym jeden z nich gapowaty, ale jak się okazuje zdolny, i który to, jak na porządną, hollywoodzką fabułę przystało, w odpowiednim momencie zaskakuje, zyskując rangę super bohatera, oddając się w ofierze ludzkości, i ratując gatunek ludzki przed niszczycielską bestią, przybyłą przez gazyliony lat, z otmętów kosmosu, i która to zamieszkiwała księżyc, który okazał się zupełnie czymś innym, niż myśleli naukowcy i kosmonauci, a także wydawało się większości ludzkości.
Jedynie garstka ałtsajderów, na oko o statusie kloszardów, podejrzewała, czym de facto księżyc mógłby być.

W tej grupie był właśnie nasz gapowaty bohater, nota bene zakochany w Elonie, który, jak powszechnie wiadomo jest tylko taki jeden, więc każdy wie, o kogo chodzi, bez podawania nazwisk.

Kulminacją jest ogólne wyjaśnienie, że jest dobra i zła sztuczna inteligencja, skąd się wzięła ludzkość na ziemi, ale bynajmniej nie usłyszymy tu żadnego staromodnego przesłania o Stwórcy.
Generalnie narracja z filmu może się podobać człowiekowi współczesnemu, wychowywanemu przez gry komputerowe i kanały z filmami, które mają wysoką oglądalność, ale niekoniecznie komuś głębiej zainteresowanemu poważnemu docieraniu do prawdy o świecie, powstaniu życia, i szukającemu odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne: skąd przybywamy, kim jesteśmy, dokąd idziemy.

Film obejrzałam , aby napisać recenzję.
Czy obejrzałabym go po raz kolejny? Nie.

Świątecznie

Drodzy,

chyba już zauważyliście, że nie jestem tradycjonalistką, co nie przeszkadza mi w tym dniu, który dla wielu wierzących jest z tradycyjnego punktu widzenia uroczystym, zapewnić Gości mojego bloga, że jest to dla mnie przyjemność, gdy mnie tu odwiedzacie, a jednocześnie jest to dla mnie ważnym sygnałem, że to, co robię, pisując tutaj, jest również ważne i w jakimś stopniu pomocne, tym, którzy tu zaglądają.

W moim rozumieniu, ta Najlepsza Nowina dla wszystkich wierzących, że Chrystus zmartwychwstał, powinna nam towarzyszyć każdego dnia, i być mottem przewodnim, na czas naszej ziemskiej egzystencji, zwłaszcza wtedy, gdy wokół robi się coraz ciemniej , a zło gęstnieje i próbuje zawładnąć duszami ludzkimi.

Wtedy jednak pamiętajmy o tym, że to Stwórca jest Zwycięzcą Ostatecznym nad ciemnością, złem i śmiercią, i to On przeprowadzi nas poza śmierć, gdzie czeka nas świat odrodzony, o jakim czytamy:
Obj. 21:3-5
3. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi,
4. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.
5. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe,

Tej nadziei się trzymajmy!

Przebudzator teoretyczno-praktyczny, czyli..

Do sformłuowania poniższej ankiety, (ponownie w trybie retorycznym), skłonił mnie materiał z kanału RealWorld na portalu youtube, pod tytułem: Teorie Spiskowe – TVP – Pytanie na Śniadanie (Analiza) 

Polecam ten materiał, szczególnie jeśli chodzi o omówienie jednego z zagadnień tam poruszonego, a dotyczącego teorii płaskiej ziemi.

Autor wyjaśnia przy okazji omawiania w/w tematu, czym jest trivium.

Trivium to wolna sztuka, została usunięta (datowanie mainstrimowo na ciemne wieki średnie), i zastąpiona naśladowniczym systemem, stosowanym w powszechnej edukacji : powtórz za mną.

Problem ludzi w czasach współczesnych polega na tym, że ludzie są zachęcani do reagowania z poziomu emocjonalnego, co umożliwia manipulowanie ich zachowaniami, poprzez ideologie i koncepcje, i czyni uległymi na zawierzanie ‘autorytetom’.

Tak, jesteśmy tego uczeni od przedszkola.

W materiale usłyszymy jeszcze o reptylianach, oraz o pozostałych tematach uznawanych za teorie spiskowe.

Co do reptylian, elfów i innych istot tajemniczego pochodzenia, mam inne zdanie , niż zostało zaproponowane w omówieniu, aczkolwiek bardzo doceniam postawę , która charakteryzuje wszystkich szczerych badaczy rzeczywistości, którzy chcą mieć całkowitą pewność, że coś istnieje lub nie, poprzez własne doświadczenie.
Autor nie doświadczył póki co, interakcji z w/w fenomenem, w stopniu, który by mu umożliwił obserwacje w tym zakresie, dlatego jest sceptyczny i ja rozumiem takie podejście.

A teraz zapraszam do Ankiety.

Co robisz, gdy masz do czynienia z hasłem teorie spiskowe?

1. Ufasz ekspertom od teorii spiskowych, którzy wypowiadają się o nich w mainstrime, i uważasz, że taka ekspercka opinia wystarczy, aby uznać, że mają oni rację, dlatego nie musisz już się w ten temat zagłębiać sam.

2. Nie jesteś zainteresowany dociekaniami, w tematach, o których mówią teorie spiskowe, bo:
a) nie masz czasu,
b) nie masz ochoty,
c) trochę się boisz się, że to może być prawda, a nie chcesz być zaliczony do grona szurów.

3. Nie ma znaczenia czy obowiązująca koncepcja świata jest prawdziwa, czy nie, o ile nie stanowi to przeszkody w robieniu kariery i zarabianiu pieniędzy.

4. Nie ma znaczenia czy obowiązująca koncepcja świata jest prawdziwa, czy nie, bo uważasz, że nie ma to żadnego wpływu na Twoje życie.

5. Nie masz motywacji do poszukiwań prawdy o świecie, i uważasz, że ziemia może mieć kształt, jaki chce.

Matka Cobb zwana świętą w perkalu,.. i moja kolejna podróż w czasie :)

Z postacią Eunice Cobb , z domu Parson, spotkałam się na kartach książki pt.: Oni znali swojego Boga, tom 1, autorstwa E. i L. Harvey oraz E. Hey. Książka jest przetłumaczona na j. polski i również dostępna w internecie.

Jest to zbiór historii życia ludzi oddanych całym sercem Stwórcy, żyjących w różnych okresach, ale z podobnym zapałem, determinacją i konsekwencją, podążających wytyczoną w jakimś momencie życia, drogą wiary, która ożywiona i wzmocniona przez bezpośrednie działanie Boga, przemieniała ich serca, dusze i umysły.

Matka Cobb, która w młodości była elegantką, dbającej o każdy szczegół jej stroju, gdy została poruszona potrzebą przeżycia prawdziwego dotknięcia miłością Stwórcy, zrozumiała, że potrzebuje przemiany w tej dziedzinie życia, co uczyniło z niej w kobietę, której skromność w ubiorze stała się dla niej osobiście, kluczem do wypłynięcia na głębię wiary.

Jak czytamy w jej biografii: ‘ Prawdopodobnie dlatego, że kiedyś tak wiele dla niej znaczyło pokaza­nie się, aby zupełnie oddzielić się od wszelkiego świeckiego przepychu, pani Cobb postanowiła naśladować przykład Jezusa, który “będąc bogatym stał się dla nas ubogim”. Zdecydowała obywać się bez kosztownego powozu swego męża. Zamiast tego wybrała pieszą wędrówkę, identyfi­kując się przez to z pokornymi biedakami. Obcięła swoje piękne loki i zaczęła nosić czepek. Jej suknie zrobione były z niebieskiego perkalu.’*

Zacytuję jeszcze jeden fragment z w/w biografii:
‘Mała, stara kobieta w perkalu szła naprzód, nie obawiając się żadnej pogody, miłując wszystkie dusze, modląc się, poszcząc i radując się spo­łecznością z Ojcem, który dał jej nieopisane bogactwo. Jednak życie w od­dzieleniu miało swoje chwile bólu. Nawet jej lider powiedział do niej: “Sio­stro Cobb, przynosisz nam wstyd. Twojego stroju nie wypada nosić w miejs­cu publicznym. Gdybyś ubierała się trochę podobniej do innych ludzi, miała­byś na nich większy wpływ. Tolerujemy cię jedynie z powodu twojego wieku”.’

W naszej epoce wszech ogarniającej mody, dostępnej masowo, chyba trudno jest nam sobie wyobrazić, że mogłybyśmy być nieczułe, czy nieczuli, (mężczyźni może trochę mniej są podatni), na rzeczy ładne, w których możemy wyglądać korzystnie i czuć się dobrze, że mogłybyśmy znaszać jakąś jedną sukienkę, do momentu, w którym , usłyszelibyśmy podobne słowa, które kiedyś usłyszała matka Cobb.
Jak widać każda epoka ma swój dress-kod, a także, co może obecnie zaskakiwać, opinia, że ubiór może mieć wpływ na to, jak postrzegają nas inni, nie jest wcale nowym wynalazkiem.

Postać matki Cobb, jakiś czas temu zainspirowała mnie, nie tylko do polecenia w/w książki z jej biografią oraz pozostałych w niej wymienionych, ale również do wybrania się w kolejną podróż w czasie, do której skompletowałam strój.

Czy wpisuję się dobrze w epokę, w której matka Cobb prowadziła swą ziemską egzystencję? Mam nadzieję, że w wieczności będę mogła te szczegóły omówić bezpośrednio  matką Cobb :), ale przypuszczam, że byłaby zadowolona przynajmniej z tego faktu, że sam strój udało mi się stworzyć właściwie bez zbędnych nakładów finansowych, zgodnie ze skromną dewizą: ‘użyj co masz’. , którą zasłyszałam kiedyś od pewnej kreatywnej dezajnerki wnętrz.

*Tak więc spódnicę uszyłam własnoręcznie z wysłużonego prześcieradła z błękitnej bawełny, która wygląda jak perkal.
Współczesny daszek przeciwsłoneczny, zakupiony w cenie promocyjnej, jako jedyny zakup do tej stylizacji, świetnie spełnił rolę historycznego czepka typu bonnet. Wstążki do czepka miałam z zapasów.
Żakiet, który bardzo dobrze wpisuje się w stylizację, oraz ażurowe rękawiczki, też już miałam w swojej kolekcji.
Botków na foto nie widać, ale też się wpisują w epokę, i już je miałam do poprzedniej stylizacji z epoki.
No i Biblia, to wersja KJV, którą lata temu przywiozłam z Anglii.

Do sesji w wersji studyjnej, którą o ile będzie to możliwe, chciałabym wykonać w studio fotograficznym, gdy taka okazja się nadarzy, mam pożyczoną niebieską koszulę, z materiału a’la perkal. Będzie dobrze komponować się w komplecie ze spódnicą, i wyglądać jak góra od sukienki.

Póki co, foto z niedzielnego pleneru: 🙂

Zapowiedziany Dodatek studyjny:

p.s. Bluzki nie musiałam pożyczać, udało mi się ja zdobyć na własność. 🙂

———————————
Moja uwaga:
Jeśli ktoś trafi na tekst ‘Matka Cobb Święta w perkalu’, na stronie Zanotowane.pl, to w akapice, który cytuję poniżej, wkradł się na tej stronie, w ostatnim zdaniu akapitu, błąd. Zamiast słowa ‘śniętych’, powinno być ‘ świętych’ :

’11 grudzień. Och, więcej robotników do tych żniw! I będziemy ich mieli, kiedy otrzymamy chrzest ognia. Zakopane talenty we wszystkich naszych zborach – uzdolnione, wykształcone niewiasty, które mogłyby być mocą Bożą dla swojego pokolenia, kiedy żyją; a kiedy umrą, ich działania podą­żałyby za nimi – ci wszyscy nie liczą się w Kościele, jeśli chodzi o chęć życia całkowicie dla Boga. Och, więcej świętych niewiast!”